refleksyjne.
Cóż. Uciekając w łatwą, przyjemną lekturę bez większego dnia
chyba nie jestem w stanie polecić książki, która skłoni do refleksji.
Jedyne książki, które mnie ostatnio skłaniają do jakiejkolwiek refleksji to książki sióstr Bronte,
a wątpię żeby ktokolwiek był w stanie je przeczytać.
''Przez chwilę próbowałam usprawiedliwiać moją potrzebę pozostania na miejscu. Wmawiałam sobie,
że muszę po prostu zebrać myśli, a potem znów będę mogła wędrować bez celu. W głębi serca
znałam jednak prawdę. (...) Nie chciałam już włóczyć się bez celu. Chciałam wędrować, mając
jasno określony cel, chciałam iść, szukając kogoś. ''
''Pomiędzy''
Tara Hudson
''It kills me not to know this but I've all but just forgotten
What the color of her eyes were and her scars or how she got them''
What the color of her eyes were and her scars or how she got them''
Siedzi mi ten fragment tekstu w głowie i nie mogę się go pozbyć.
Coraz bardziej tracę wiarę w moje pokolenie. Rozumiem, że można nie znać słów, które
wyszły z obiegu czy nie są po prostu zbyt często używane. Tyle tylko, że gdy ktoś
nie zna słów niemalże podstawowych, której słownikowej formułki ja na przykład
nigdy nie poznałam, wiedząc instynktownie co dane słowo oznacza, to chyba coś jest nie tak.
Jeszcze trochę i język moich rówieśników zubożeje do tego stopnia, że mentalnie,
w pewien sposób, wrócimy do średniowiecza.
Chciałabym utrzymać tą krótką chwile kiedy pozwoliłam sobie zaćpać się szczęściem i zachłysnąć
nadzieją. Chciałabym znowu choć przez chwile zatańczyć, że szczęścia na środku ulicy, nie
przejmując się krytycznymi spojrzeniami przechodniów. Chciałabym...
Mogę.
Wystarczyłoby żebym zrobiła to o co tak wiele ludzi mnie prosiło, to o co błaga, ta wbrew pozorom,
rozsądniejsza część mnie, czyli wyłączyła rozsądek.
Sprzeczne, prawda?
Rozsądek kłócący się z cóż... rozsądkiem?
Powinno być kompatybilne. W pewien sposób.
Ale przez ten chory plan wszechświata, który stworzył mnie taką, a nie inną, wszystkie
zdroworozsądkowe zasady biorą w łeb.
Gdybym wyłączyła rozsądek...
No ale cóż. Nie ma co gdybać, bo nigdy to się nie stanie.
Nie jestem na tyle odważna by zmierzyć się z... cóż. Czymkolwiek.
Już dawno pogodziłam się z tym, że podkuliłam ogon i umknęłam z piskiem i skomleniem.
No może 'pogodziłam' to złe słowo ale brakuje mi odpowiedniego
Refleksje, mam wrażenie, że są ostatnio w modzie. Niezwykle ujmuje mnie to w jaki sposób
wyraża je moja znajoma.... Nieustannie zadziwia mnie jej umiejętność wplatania, pomiędzy
całkiem sensowne zdania, zdradzające sporą inteligencje i bogaty zasób słownictwa, tak
niesamowitej ilości przekleństw i ''pokemonowych'' słówek, że człowiek ma ochotę rwać
włosy z głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz