Oczywiście facebook zaroił się od wpisów wyrażających kondolencje,
rzecz wydawałoby się wspaniała, tyle tylko, że ile z tych wpisów
pojawiło się, bo znajomi też wrzucili, bo będę udawać, że mnie
to obchodziło żeby wypaść inteligentniej?
Spójrzmy prawdzie w oczy. Ilu z nas zna więcej utworów
Szymborskiej niż te dwa/ trzy umieszczone w podręczniku
z Polskiego? Ilu z nas wie o niej więcej niż to, że była noblistką?
Ilu z nas myślało o niej poza szkolną klasą?
Można by policzyć na palcach jednej ręki.
No ale udawajmy, że nas to obeszło i skopiujmy status od znajomego,
żeby być trendy.
Szkoda tylko, że pisząc o Jej śmierci, nikt nie zainteresuje się Jej życiem
i twórczością. Gdyby chociaż ułamek osób, które tak ''przejęły'' się
Jej śmiercią sięgnęły do Jej tomików...
Z góry przepraszam, że uogólniam i wiem, że jednak parę osób naprawdę
się śmiercią Szymborskiej przejęło. Wiem, że są osoby
potrafiące recytować niektóre z jej wierszy z pamięci ale niestety
giną w tłumie dziewczynek, które ''chcą być fajne''
Ballada
Wisława Szymborska
To ballada o zabitej,
która nagle z krzesła wstała.
Ułożona w dobrej wierze,
napisana na papierze.
Przy nie zasłoniętym oknie,
w świetle lampy rzecz się miała.
Każdy, kto chciał, widzieć mógł
Kiedy się zamknęły drzwi
i zabójca zbiegł ze schodów,
ona wstała tak jak żywi
nagłą ciszą obudzeni.
Ona wstała, rusza głową
i twardymi jak z pierścionka
oczami patrzy po kątach.
Nie unosi się w powietrzu,
ale po zwykłej podłodze,
po skrzypiących deskach stąpa.
Wszystkie po zabójcy ślady
pali w piecu. Aż do szczętu
fotografii, do imentu
sznurowadła z dna szuflady.
Ona nie jest uduszona.
Ona nie jest zastrzelona.
Niewidoczną śmierć poniosła.
Może dawać znaki życia,
płakać z różnych drobnych przyczyn,
nawet krzyczeć z przerażenia
na widok myszy.
Tak wiele
jest słabości i śmieszności
nietrudnych do podrobienia.
Ona wstała, jak się wstaje.
Ona chodzi, jak się chodzi.
Nawet śpiewa czesząc włosy,
które rosną.
''Czy pan sobie wyobraża, że ja tu potrafię pozostać stając się dla pana niczym? Czy pan mnie uważa za
bezduszny automat, za maszynę bez czucia? Sądzi pan, że potrafiłabym znieść, gdyby mi kęs
chleba wydzierano od ust i kroplę życiodajnej wody wylewano z czary? Ponieważ jestem
biedna, nieznana, nieładna i mała, myśli pan, że i duszy we mnie nie ma ani serca? O, jak się
pan myli!
Mam duszę jak i pan i takież serce! A gdyby mi Bóg był dał nieco urody i wielkie
bogactwa, postarałabym się, aby panu było równie ciężko odejść ode mnie, jak mnie jest
ciężko odejść od pana. Nie zwracam się teraz do pana tak, jak nakazuje zwyczaj czy
konwenans światowy, nawet nie jak człowiek do człowieka, ale jak wolny duch do wolnego
ducha, jak gdybyśmy, przeszedłszy przez śmierć i przez grób, stali przed Bogiem równi, bo i
równi przecież jesteśmy!''
Dziwne losy Jane Eyre
Charlotte Bronte
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz