środa, 30 listopada 2011

Andrzejki

Dzisiaj moja klasa organizowała szkolne Andrzejki,
czyli standardowo
Kundzia- czarownica
faceci wyjący do mikrofonu
klasa bijąca się o ostatnie kawałki ciasta
i totalne zoo.

Po co mu ten telefon? Żeby sobie w zębach nim grzebał?
Typowy facet - nigdy go nie ma gdy jest potrzebny.

Nie ma to jak łapać internet pod drzwiami sekretariatu
włączać tekstowo i brzdąkając na gitarze
wyć (bo śpiewem to bym tego nie nazwała ;P)
Rise against
Uwielbiam Cię Wiki <3
i nie wiem czy wiesz ale jedziesz ze mną i Werą na ich koncert :P


Ja już chcę piątek i babski wieczór <3

Po wczorajszych dwóch, a w sumie trzech rozmowach mam taki totalny
mętlik w głowie, że masakra.
Nie wiem jak mam to wszystko ogarnąć.


Twoje czyny przeczą słowom wiesz? Po co kłamiesz?
Nie potrzebuje Twoich słów do podwyższenia swojej samooceny.
Spadaj albo zacznij robić to co mówisz.

''Oto klucz do szczęścia; nie brać rzeczy zbyt tragicznie, robić co możecie najlepszego w danej chwili, życie uważać za grę, a świat za boisko.''
''Życie byłoby miłe, gdyby wszystko było słodkie. I sama sól jest gorzka, ale trochę soli do potrawy nadaje smak. Trudności są solą życia.''
''Każdy osioł potrafi być dobrym skautem podczas pogody''

robiłam dzisiaj porządki w szafce i znalazłam cytaty z jakiegoś starego biwaku
i tak straszliwie mi się zrobiło tęskno za tamtymi czasami
za dziewczynami z Raciborza, za mandarynkami na Andrzejkach,
za przekomarzaniami kadry stale usiłującej sobie ''udowodnić'',
które miasto jest lepsze, za dziwnymi grami, których Racibórz znał tysiące,
za piosenkami, za moją niepowtarzalną zastępową, za kominkami,
za tym jaka była moja ekscytacja gdy pierwszy raz ja prowadziłam
kominek, za palącą się paczką czipsów na wigilii drużyny, bo Agat ją
wsadziła w świeczkę, za pogo w pociągu, za śpiewaniem w pociągu
z Agat i Anią, za plotkami z Maksem, Krystianem i Maćkiem w pociągu,
za wędrownikami z Bielska
Masakra. Nie sądziłam, że będę za tym, aż tak tęsknić
i to nawet w sumie nie stricte za ZHR tylko za beztroską,
za pewnością, że tak to jest właśnie to, za tym, że Prawo było
wtedy tak wielką częścią mnie, że gdy miałam zły humor
to w uszach brzęczał mi głos podejrzanie przypominający głos
mojej ówczesnej przybocznej ''harcerz jest zawsze pogodny'',
no i przede wszystkim za ludźmi.






Today is gonna be the day
That they're gonna throw it back to you
By now you should've somehow
Realized what you gotta do
I don't believe that anybody
Feels the way I do about you now

Backbeat the word was on the street
That the fire in your heart is out
I'm sure you've heard it all before
But you never really had a doubt
I don't believe that anybody feels
The way I do about you now

And all the roads we have to walk are winding
And all the lights that lead us there are blinding
There are many things that I would
Like to say to you
But I don't know how

Because maybe
You're gonna be the one that saves me
And after all
You're my wonderwall

Today was gonna be the day
But they'll never throw it back to you
By now you should've somehow
Realized what you're not to do
I don't believe that anybody
Feels the way I do
About you now

And all the roads that lead you there were winding
And all the lights that light the way are blinding
There are many things that I would like to say to you
But I don't know how

I said maybe
You're gonna be the one that saves me
And after all
You're my wonderwall

I said maybe
You're gonna be the one that saves me
And after all
You're my wonderwall

Said maybe
You're gonna be the one that saves me
You're gonna be the one that saves me
You're gonna be the one that saves me

wtorek, 29 listopada 2011

Goodbye my hopeless dream

Nocą kawa wydaje się bardziej czarna, łzy bardziej gorzkie,
a samotność bardziej dławi.
Wciąż nie pozwalam iskrze zgasnąć.
Podtrzymuje żar.
Katuje się wspomnieniami.
Nie pozwalam sama sobie żyć dalej.
Dlaczego nie można po prostu być?
Nie przejmując się światem, złamanym sercem, kolejną bezsenną nocą?
Łatwiej tkwić bezmyślnie wpatrzona w ekran komputera niż
obracać się bezsennie z boku na bok.
Niż pozwalać snom torturować się marzeniami o przyszłości, której nigdy nie
będzie.
Dlaczego nie potrafię po prostu traktować ludzi jak zabawki, a uczuć
i emocji jak śmiecie?
Czemu w dalszym ciągu nie potrafię nauczyć się żyć?
Czemu sny są realniejsze niż rzeczywistość?
Czemu przeszłość jest mi bliższa niż przyszłość?
Czemu teraźniejszość nie może po prostu nie istnieć?
Już przegrałam życie, więc po co uparcie dalej trwam?
Czy nie łatwiej dla mnie, dla świata byłoby po prostu odejść?
Zamknąć ostatnią stronice pamiętnika
i powiedzieć żegnaj?



Klif. Niespokojne fale uderzają o brzeg wyrzucając muszelki. Wiatr
rozwiewa mi włosy. Zachód słońca.
Twoje palce splatają się z moimi.
Uśmiechasz się, w oczach mając niewypowiedziane tajemnice. Wiem,
że nigdy ich nie odkryje. Za późno.
Ulotna chwila minęła. Słońce zaszło.
Dzień się skończył. Niebo jest tak
bezgwiezdne. Czarne. Jak Twoje oczy.
Uśmiech gaśnie. Orientujesz się co chcę zrobić. Za późno.
Skacze. Z otwartymi oczami.
To ważne. Zobaczyć fale po raz ostatni.
Woda jest taka zimna.
Krzyczysz lecz wiatr zagłusza słowa.
Przepraszasz? Za późno. Mnie już nie ma.
Wiatr przewraca kartki z mojego pamiętnika. To jedyne
co po mnie zostało. Tonę nie walcząc.
Dno jest zbyt głęboko żeby się od niego odbić.
Woda. Wszędzie woda. Pali w płucach.
Cisza. Czerń. Twój uśmiech. Obrazy. Trzask ogniska.
To tylko wspomnienie. Przebłyski.
Twoje dłonie. Wschód słońca, śpiew ptaków. Tego już nie będzie.
Stracone chwile, które nie nadejdą. Koniec.
Nie ma mnie. Straciłam siebie. Zamykam oczy.
Odchodzę.

Budzę się z krzykiem.
W szach mam szum fal.
Morza nad, którym nie byłam. Nie z Tobą.
Nas nigdy nie było. Nie istniejesz.
Jesteś tworem z moich sennych marzeń.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Rzewnie śpiewa wiatr

Nie ogarniam.
Nie ważne czy sama czy z kimś w sobotę łapie stopa i jadę w góry
''Zagubiony wśród kamiennych pejzaży,
przytłoczony hałasem, pośpiechem,
zagubiony w labiryncie zdarzeń,
pragnę ciszy, ciszy pragnę.

Błądzić pośród lasów,
kąpać się w zieleni,''

Potrzebuje ciszy lasu, drzew pochylających się w zadumie nad moją głową,
błękitu nieba wychylającego się zza chmur,
melodii niesionej przez wiatr, szronu na gałęziach o poranku, spokoju gór.
Potrzebuje wędrówki. Długiej, męczącej, do utraty sił. Pokonania siebie.
Szlaku. Uspokajającej monotonii kroków.
Przynajmniej tam nie będę musiała udawać. Tam będę mogła szukać.
Siebie, którą chyba zgubiłam tam w wakacje.
W górach jest wszystko co kocham...


http://w13.wrzuta.pl/audio/1WXShJCJER6/wolosatki_-_pocztowka_z_beskidu

Pocztówka z beskidu
Po Beskidzie błądzi jesień
Wypłakuje deszczu łzy eh
Na zgarbionych plecach niesie
Worek siwej mgły
Pastelowe cienie kładzie
Zdobiąc rozczochrany las
Nocą rwie w brzemiennym sadzie
Grona słodkich gwiazd, złotych gwiazd.
Jesienią góry są najszczersze
Żurawim kluczem otwierają drzwi
Jesienią smutne piszę wiersze
Smutne piosenki śpiewam ci.
Po Beskidzie błądzą ludzie
Kare konie w chmurach rżą
Święci pańscy zamiast w niebie
Po kapliczkach śpią
Kowal w kuźni klepie biedę
Czarci wydeptują trakt
W pustej cerkwi co niedzielę
Rzewnie śpiewa wiatr, pobożny wiatr.
Jesienią góry są najszczersze...


To był dziwny dzień. Bardzo dziwny. Nie sądziłam, że taki
kiedykolwiek się wydarzy...
Lubie się nad sobą użalać. To mnie boli, tamto mnie boli,
jestem głodna bla bla bla
Ale gdy przychodzi co do czego to wolę uciec do mysiej dziury
niż się przyznać do słabości.
No i dodatkowo jestem uparta jak osioł.
Cóż. Cała ja.
Dzisiaj przegrałam sama ze sobą.
Mam nadzieje, że nigdy więcej to się nie zdarzy.
Pora ograniczyć kawę.
No i dziękować losowi za niezastąpionych przyjaciół.

- Wrzucimy ją do rowu
- Ale z flaszką...
- No tak, bo pijana może leżeć

- No to może następny przystanek na środku ulicy?
- Nie najlepiej na środku skrzyżowania.

niedziela, 27 listopada 2011

I'm freakin' out. Where am I now?

- Znowu Ty? Miałaś odejść! Odesłałam Cię z listopadowym wiatrem.
Wiem, że się myliłam.Przepraszam ale nie jesteś już potrzebna. Odejdź!
Nie chce być już sama! Chce żyć!
Cieszyć się jesienią, cieszyć się rzadkimi przebłyskami błękitnego nieba,
wzorem liści ułożonych przez wiatr, wzburzoną taflą jeziora.
Chce zanurzyć się w niemyśleniu, w kolorowym wietrze, w barwach mgły!
Tak wiem. Mówiłam, że Cię potrzebuje.
Że nie chce świata. Lecz tyle się zmieniło. Jesienny wiatr roztopił serce. Słodki
zapach manny wysuszył łzy. I znowu zaczęłam potrzebować. Nie cienia tylko
ludzkiej istoty, ciepłego schronienia ramion. Śmiechu. A Ty? Jesteś trwogą, pustką,
dusisz mnie, dławisz!
- Jestem taką jaką mnie stworzyłaś. Jestem twoim odbiciem w lustrzanej tafli.
Twoje oczy patrzą z mojej twarzy, twoje serce dyktuje mi słowa. Nie ma mnie
bez ciebie.
- Lustro można stłuc. Jest kruche, nietrwałe. Jak ludzkie uczucia. Lecz uczucia
można odbudować. Relacje naprawić. Odnowić więzi. Utwardzić. Wzmocnić.
Lustra nie skleisz. Lustra nie wzmocnisz. Lustra nie naprawisz gdy stłuczesz.
Skaleczy palce. Jest zimne, ostre. Jest niczym. Nie ma znaczenia bez odbicia.
Jak Ty.
- A mimo to nie potrafisz się mnie pozbyć?
- Przecież walczę! Wyrzucam Cię! Zaczynam żyć tak jak chciałam. Wolna!
Z całym światem u stóp! Bez granic, bez zakazów, tworząc własne idee!
- Nie potrafisz...
- Potrafię! Chcę! Pragnę! Ukryje cząstkę mnie, która chce inaczej tak bym
sama nie potrafiła jej odnaleźć! Stworze siebie taką jaką zawsze chciałam
być. Szczęśliwą! Bez łańcuchów pętających duszę i raniących serce!
Pofrunę z wiatrem na koniec świata! Poza krawędź, poza granice!
Przecież koniec jest tylko początkiem, prawda?

''I'm freakin' out
Where am I now?
Upside down and It can't stop me now
It can't stop me no-oo-oo-ow
Ohhhhh-ohhhh

 I'll get by
 I'll survive

When the worlds crashing down
When I fall and hit the ground
I will turn myself around
Don't you try to stop me

 I won't cry''

Złudzenia

''Goodbye my almost lover
Goodbye my hopeless dream
I'm trying not to think about you
 Can't you just let me be?''

Już tyle czasu minęło, a ja ciągle nie potrafię powiedzieć marzeniom żegnajcie.
Ciągle nie potrafię żyć dalej. A przecież to takie proste.
Powiedzieć do widzenia i zamknąć drzwi.
Życie powinno już dawno mnie tego nauczyć.
Chce być szczęśliwa? Nie! Lepsze jest życie w oczekiwaniu na cud
niż życie w którym nie byłoby Go wcale.
Myślałam, że zastąpię Go zatracając się w przyjaźni z kimś innym.
Lecz to tak nie działa.
Ludzi nie da się zastąpić.

''Kochać to niszczyć, być kochanym to zostać zniszczonym''
Cassandra Clare 


Miło jak cię tak życie od czasu do czasu kopnie w tyłek i pokaże ci jak bardzo
nieistotny jesteś.
To pomaga się otrząsnąć ze złudzeń.
Nikt nie jest niezastąpiony nieprawdaż?
Ludzie pojawiają się, są, a potem odchodzą
taka jest kolej rzeczy.
I czasami to na ciebie przychodzi kolej żeby odejść.


Moja nie zachwiana pewność, że nie żałuje
zachwiała się dzisiaj w posadach i to bardzo.
No ale teraz już za późno, muszę żyć z konsekwencjami.





Najbardziej mi szkoda czasu i emocji włożonych w tą przyjaźń.
Najbardziej żałuje, że uwierzyłam w to, że mówi szczerze.
Że pozwoliłam sobie na to, żeby znowu zaczęło mi na kimś zależeć.
Że wpuściłam kogoś do wąskiego grona ludzi, którym w pełni
zaufałam i za których oddałabym wszystko
i znowu zostałam zraniona.
Jestem idiotką.
Długo nie wierzyłam, długo się broniłam.
Do tego stopnia, że dzień w dzień powtarzałam te same pytania
i ciągle nie wierzyłam w odpowiedzi.
A w momencie kiedy uwierzyłam wszystko się, mówiąc kolokwialnie,
spieprzyło.



No ale nie ma się co nad sobą użalać
mam przecież niesamowicie uroczego, przesłodkiego
i zawsze się nade mną użalającego
Wirtualnego Przyjaciela
czyż nie? :P

I said I all I need

Za oknem błękitne niebo, które kiedyś dawało mi siłe
i nadzieje
Siedzę pijąc gorzką kawę, uparcie odmawiając sobie ''wolności'', którą sama sobie
wybrałam
Jeden sms i pojawił by się papieros, kojący poplątane myśli.

Teraz gdy mogę, bez wyrzutów sumienia
jakoś nie mam ochoty, ani potrzeby.
Wystarczy mi do szczęścia gorycz czarnej kawy.
Równie gorzkiej jak samotność, którą sobie wybrałam

Łzy, których myślałam, że już nie mam,
że wypłakałam już wszystkie
toczą się leniwie po moich policzkach
jedna po drugiej.

Lecz dalej nie żałuje. Owszem wszystko mogło potoczyć się inaczej
ale nie żałuje. Podjęłam decyzje. W moim przypadku nie jest to łatwe,
bo nigdy nie jestem 100% pewna.
I wiem, że gdzieś w moim głupim serduchu dalej mi zależy.
I że w dalszym ciągu świat skautingu to mój świat.
Jedyny do którego tak naprawdę pasuje.
I owszem podjęłam decyzje, bo miałam dość.
I najchętniej wyrzuciłabym mundur, Krzyż
i wszystko co się z tym łączy przez okno, polała benzyną i podpaliła.
Ale...
''Przy innym ogniu w inną noc
Do zobaczenia znów.''



''Tyle kilometrów masz za sobą
Tyle ognisk, biwaków i tras
Tyle lat wędrówki wspólną drogą
Więc dlaczego chcesz zostawić nas''



''I said I all I need
Is the air I breathe
And a place to rest
My head

Whenever the end is
Do you think you can see it?
Well, until you get there
Go on, go ahead and scream it
 Just say it''



nie no. to jest dziwne. rozumiem mój zastęp proszący żebym nie odchodziła
ale już np. dzieci z zastępu Leszka to już nie umiem zrozumieć
no i też wiele wiele innych zdziwionych, proszących osób
mój mail jest zawalony, skrzynka na facebooku, na nk, na leśnych
masakra po prostu.
no ale mój ''najlepszy przyjaciel'' dalej ma to głęboko gdzieś. 
dziwne. nie sądziłam, że ktokolwiek oprócz mojego zastępu się przejmie. 

we won't back down

http://sikorka-tychy.wrzuta.pl/audio/5X7wmqgRXPL/we_krwi
:)

dzisiaj od 12 do przeszło 18 w Kato.
no ale i tak nie mam co marudzić, Wera i Sławek byli tam od 7
mogłabym tak żyć na co dzień
owszem jestem ściorana,
ale nic nie smakuje lepiej od bułki przegryzanej serkiem topionym
jedzonej na placu Miarki po południu jako pierwszy posiłek
nie ma to jak tłumy ludzi, tłumy bardzo dziwnych ludzi,
siedzenie na podłodze w centrum handlowym i śpiewanie,
granie w berka i chowanego na parkingu podziemnym
i dziwny facet mówiący do nas po angielsku

a potem impreza urodzinowa Wiki
czyli standardy pt. skakanie przez działkowy płot
i zastanawianie się co ja tu robię.
Jak to stwierdziła Wera ''Kundzia jest najporządniejsza z nas wszystkich''
jakoś tak nie wiem. Oduczyłam się imprezować.
Przestaje pasować na imprezach.


Mój Drogi Wirtualny Przyjacielu
podjęłam decyzje i tyle.
koniec kropka.
i moje rozterki rozterkami ale na razie nie mam zamiaru wracać.
może kiedyś.

piątek, 25 listopada 2011

Każdy ma wybór.

''Miałem plan.
Chciałem zmienić to, kim byłem,
rozpocząć życie jako ktoś inny.
Ktoś bez przeszłości.
Bez bólu.
Jako ktoś pełen życia.
Ale nie jest to takie proste.
Złe rzeczy cię nie opuszczają.
Podążają za tobą krok w krok.
Nie możesz przed nimi uciec,
 chociaż bardzo byś chciał.''

Jak to jest, że momentami mamy wszystko, choć wydaje nam się, że
nie mamy nic i gdy to tracimy nagle wszystko inne przestaje mieć znaczenie?
''Przyjaźń to uczucie niedoścignione, idealne. Nie ma prawdziwej przyjaźni
między mężczyzną i kobietą. Nie ma też takiej, która nigdy się nie kończy.''
Jestem wręcz wdzięczna za to, że mogę się wymówić sprzątaniem i skryć
się w czterech ścianach pokoju.
Gdy tracisz ukochanego możesz sobie pozwolić na łzy, na rozpacz, na depresje.
Gdy tracisz przyjaciela musisz udawać, że wszystko jest ok. Że nic
się nie stało. Że te wszystkie wspomnienia są nic nie warte.
Owszem. Czasem przyjaźń się kończy i przyjaciele po prostu rozchodzą się
w dwie różne strony. Ta wydawałoby się niezniszczalna więź po prostu
zwyczajnie znika.
Ale gdy przyjaźń kończy się tak po prostu to zostaje tak cholerna pustka,
bo nagle okazuje się, że tylko tobie zależało.

''Take this sinking boat and point it home
We've still got time
Raise your hopeful voice you have a choice
You've made it now

Falling slowly, eyes that know me
And I can't go back
Moods that take me and erase me
 And I'm painted black''

- I co teraz jesteś szczęśliwa?
- Miałaś odejść, przecież, gdy nie będziesz potrzebna
- Czas ciągle nie przyszedł
- Ale jak to...
- Sama to zrobiłaś.
- To nie była moja decyzja. Oni to sprawili
- Inni to decyzje, to ty jesteś drogą, która skręca na twoje życzenie
- Ale kamienie...
- Są częścią ciebie. Budulcem by wzmocnić.
- No to dlaczego...
- Bo się poddałaś
- Czy mogę...?
- Obydwie wiemy, że duma silniejsza
- Nawet gdybym chciała?
- Nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki. Tak było i będzie. Za późno
na chcenie
- Gdybym płakała?
- Łzy nie naprawią tego co było, jest już za późno, wszystko zniszczyłaś z
sobą na czele
- Przecież nie chciałam...
- Chciałaś choć sama się temu nie przyznasz. Łatwiej bez serca.
- Nie mam wyboru?
- Twoje dwie drogi złączyły się w jedną, możesz zawrócić lub ciągle iść dalej
- Ktoś mi pomoże?
- Sama świadomie nie chciałaś nikogo
- Czy byłam głupia?
- Każdy kto idzie czasami zabłądzi. Doceniacie kiedy tracicie. To takie ludzkie


i znowu chory wytwór wyobraźni tworzony na polskim...
i znowu nie dokończony, urwany w połowie, bez celu i bez sensu


nie spanie po nocach zaczyna być coraz bardziej dokuczliwe
dzisiaj przysnęłam na historii
i obudziłam się z fragmentem piosenki w głowie
''harcerzem być to wcale nie wada''

ale decyzja została podjęta. kształtowała się już długo. w końcu trzeba było ją podjąć.
tak będzie lepiej. po prostu się odciąć.

czwartek, 24 listopada 2011

Odejście

Odeszła. Łzy w oczach, przygarbione plecy, lecz krok pewny, głowa w górze. Dusi
w sercu iskierkę nadziei. Każdy kto odchodzi łudzi się, że usłyszy ''zostań''.
Każdy kto odchodzi w głębi serca chce wracać.
Odeszła. Ziemia wciąż się kręci. Niebo szare, zachmurzone, nieprzyjazne, uparcie
nie chce płakać deszczem.
Odeszła. Liście wciąż spadają z drzew nie tracąc kolorów.
Długą, ciemną ulicą, odeszła, zwyczajnie, równym krokiem.
Nadzieja sama zgasła, rozwiały się złudzenia. Nie usłyszała
''zostań'', ''poczekaj''. Prosić nie będzie.
Nie potrzeba ludzi do życia. Wystarczy uparta, pewność istnienia.


Odeszłam z czegoś co przez tyle czasu było całym moim światem.
Nie ujrzycie już na blogu prostego ''Czuwaj''.
Odchodzę z odrobiną żalu, z nutką melancholii.
Z postanowieniem, że nie wrócę.
I mogę mieć tylko nadzieje, że postanowienie się utrzyma.
Że znowu nie posłucham próśb, by potem żałować.
Żegnajcie Przyjaciele. Nie jestem Wam potrzebna.
Zabieram moje smutki, rozterki i marudzenie.
I zostawiam tylko: Powodzenia.

Ułuda

- Dzień dobry - powiedziała Samotność - W końcu mnie odnalazłaś w szumie
spadających liści
- Nie - odpowiedziała - Klucz odlatujących żurawi wskazał mi drogę
- Jesteś teraz szczęśliwa? Ja jestem tylko wyborem, nie ścieżką. Jestem
Królową Śniegu. Gdy Cię dotknę już zawsze będziesz chciała za mną podążać
- Czy mam wybór? - spytała gorzko
- Każdy ma - odpowiedziała Samotność - Nie jestem potrzebna, by zmienić
serce w sopel lodu. Do tego wystarczy Czas
- Czas? - spytała zaskoczona - Jak go odnaleźć?
- Nie próbuj. Trzeba czekać, aż sam przyjdzie. Przyjdzie i odejdzie niespodziewanie.
Jak podmuch wiatru. By zgasić iskrę. Będziesz szczęśliwa?
- Kiedyś nadejdzie - powiedziała zamyślona - Będę stać w miejscu, by mnie nie zgubił
- Byłaś szczęśliwa?
- Będę czekać cierpliwie, aż mnie odnajdzie
- Byłaś kochana i chcesz to utracić?
- Nie można tracić tego czego się nie ma
- Nie wiesz czy nie masz. Jestem po to byś potrafiła docenić tych, którzy byli
- A jeśli ich nie było?
- Zawsze ktoś był, jest lub przybędzie. Lecz sopla lodu nie można kochać. Chcesz
być szczęśliwa?
- Nikogo nie ma, nie było, nie będzie
- Skąd wiesz? Nie widzisz. Nie wiesz wszystkiego. Chcesz stracić szczęście?
- Chce przyjaciółki, która zostanie. Ty taka jesteś.
- Ja jestem gorzka i z Czasem odejdę
- Kiedy nadejdzie nie będziesz potrzebna
- Zawsze coś jest potrzebne do życia. Znasz chociaż szczęście?
- Życie to smutna bajka, ułuda. Nie potrzebuje nikogo by przeżyć


Cóż. Wiki stwierdziła, że to wygląda jak twór chorego umysłu, który ma rozdwojenie
jaźni lub fragment książki. Książek pisać nie potrafię i nie zamierzam, więc
sami odpowiedzcie sobie na pytanie co to jest.

Tak naprawdę to twór udręczonego nudą umysłu na Polskim, który
się przegrzał przez wypracowanie z Wertera.
Zresztą wypracowanie też jest przesłodkie
'' mówiąc kolokwialnie, Werter był świętą krową''
albo
'' Postać Wertera budzi we mnie zdecydowanie negatywne uczucia''

Nienawidzę tej lektury.

środa, 23 listopada 2011

''Look what this love done to me''

''I'm not strong enough to stay away.
I can't run from you
I just run back to you.
Like a moth I'm drawn into your flame,
You say my name, but it's not the same.
You look in my eyes I'm stripped of my pride.
And my soul surrenders and you bring my heart to its knees.

And it's killin' me when you're away,
I wanna leave and I wanna stay.
I'm so confused, So hard to choose.
Between the pleasure and the pain.
And I know it's wrong, and I know it's right.
And if I try to win the fight,
My heart would overrule my mind.
And I'm not strong enough to stay away
(...)
There's nothing I can do
My heart is chained to you
And I can't get free
Look what this love done to me''


Jedyne co mnie jeszcze trzyma na powierzchni to Krzyż na piersi.
Momentami chciałabym móc wyrzucić go w kąt, pokryć kurzem,
by móc bez wyrzutów sumienia pokryć problemy popiołem z papierosa.
Nie jestem już tym kim byłam. Możecie się łudzić, że kiedyś wrócę.
Nie, nie wrócę. Jeśli odejdę to już nie będzie miało co wrócić.
Bo jeśli stoczę się na dno to stanę się wrakiem, wrakiem, który przegrał
swoje życie. Przeżył je bez celu, bez śladu.
W sumie czy ja już nie przegrałam?
Ja już nie mam celu. A robię cokolwiek tylko dlatego, bo tak trzeba.
Ale to nie ja jestem tego motorem i napędem.
Moje cele i ideały spaliły się w tym samym ogniu w którym spaliłam się ja.
Chce odejść choćby dlatego by nie afiszować się przed Wami moją
chandrą, moim marudzeniem, łzami, złym humorem.
Chce odejść by móc zamknąć się w czterech ścianach własnej głowy
z kawą i papierosem i móc w spokoju marnować swój potencjał.
Koniec z mówieniem o odejściu. Pora unieść głowę, zebrać resztki dumy
i po prostu to zrobić.

Taka jestem już



Przemierzam świat niezdobyta na niby
patrzę na wszystko jak zza wielkiej szyby
Hej hej hej
taka jestem już
taka jestem już

Maluję twarz w uśmiech, wino piję
szkarłatne tak jak moje imię
Hej hej hej
taka jestem już
taka jestem już

Nie mam marzeń
Nie znam bajek

Porzucam coś, chcę się poddać i płaczę
ale gorące serce każe inaczej
Hej hej hej
taka jestem już
taka jestem już

Gdy gubię sny, jakby nigdy nie były
Wysycha źródło mojej wielkiej siły
Hej hej hej
taka jestem już
taka jestem już

Nie mam marzeń
Nie znam bajek


Podnoszę się tylko po to by za chwile upaść. Wdrapuje się na szczyt tylko po to by
dłużej spadać. Walczę tylko po to by się poddać. Kocham by później nienawidzić.
''Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy więc dlaczego Cię kocham?''
Chodzę od ściany do ściany jak tygrys w klatce. Ręce, które przez tyle lat przyzwyczajałam
do papierosa drżą. Lecz nie. Nie zapale. Dałam słowo. Przyrzeczeń, które składasz 
samemu sobie powinno się dotrzymywać. Minęło już tyle czasu od kiedy za
każdym razem gdy coś poszło nie tak sięgałam po papierosa, by zasypać problemy 
popiołem, a i tak dalej to tak strasznie kusi. 
Zniszczyłeś mnie. Zniszczyłeś wszystko czym jestem. Tak po prostu. Z wzruszeniem 
ramion. Bez zastanowienia. Ba, pewnie nawet tego nie zauważyłeś. 
Zamiast po prostu odejść z mojego życia albo po prostu w nim zostać, Ty
pojawiasz się i znikasz. Niszcząc mi spokój wieczoru, niszcząc ledwie co odbudowany mur.

wtorek, 22 listopada 2011

Głupota...

Gdyby głupota miała skrzydła to część naszego narodu by już dawno odleciała
http://allegro.pl/show_item.php?item=1938017649&ap=2&aid=7943146&bid=5153
Sama aukcja mnie powaliła na kolana, opis dobił, a cena pogrzebała.
Po prostu brak słów.


Moja i Twoja nadzieja

Cóż. Generalnie moja decyzja pozostaje niezmienna no ale
chwilowo nie mam czasu żeby odejść.
Byłoby mi o wiele łatwiej gdybym odeszła no ale cóż.
Nie zawsze mamy to co chcemy.
Chwilowo zresztą nie mam czasu żeby się staczać w dół.
Cóż. Życie.

Najbliższe dni to będzie masakra.
Jako, że jednomyślnie doszliśmy z L. do wniosku, że zbiórka nakrętek
jest mało ambitna to coś czuję, że w najbliższych dniach/ tygodniach
zatonę w papierkach.
Taka jest druga strona organizacji czegokolwiek. Papierki, pozwolenia etc
No i przede wszystkim najbardziej dobijający jest brak jakiegokolwiek
doświadczenia jeśli chodzi o przepisy i w ogóle gdy czytam
te wszystkie kruczki prawne to mi mózg eksploduje.
No ale damy rady jakoś.
Cóż. Ale o co chodzi? A o to:
http://www.natalkamajchrzak.pl/
(jeśli macie jakiekolwiek pomysły, chęci czy coś żeby pomóc to zgłoście się do
mnie. każda pomocna dłoń się przyda)

No i jeszcze w międzyczasie góry, Wrocław, zbieranie kasy na Rise aganist
i przekonywanie W. żeby łaskawie ze mną pojechała.

Nie jestem dobrym człowiekiem.
Jestem wredną, złośliwą, bezmyślną, drażliwą, pochopną zołzą,
z odrobiną talentu organizacyjnego, charyzmy i altruizmu, która w życiu
by nic nie osiągnęła gdyby nie ludzie wokół niej.
Więc  błagam nie przekonujcie mnie jaka to ja jestem super charyzmatyczna
i w ogóle to ile ja robię dla wszystkich i dla świata, bo tak naprawdę
mam tyle charyzmy co każdy przeciętny ludź tylko po prostu mam donośniejszy
głos i jestem wyższa przez co bardziej widoczna niż przeciętny tłum i jestem
totalnie leniwa przez co w życiu bym palcem w bucie nie ruszyła gdyby nie ludzie
kopiący mnie w tyłek.


''Moja i Twoja nadzieja,
Uczyni realnym krok w chmurach.
Moja i Twoja nadzieja,
 Pozwoli uczynić dziś cuda.''

poniedziałek, 21 listopada 2011

The stars, the moon

Florence and The Machine - Cosmic love
A falling star fell from your heart and landed in my eyes
I screamed aloud, as it tore through them, and now it's left me
blind

The stars, the moon, they have all been blown out
You left me in the dark
No dawn, no day, I'm always in this twilight
In the shadow of your heart

And in the dark, I can hear your heartbeat
I tried to find the sound
But then it stopped, and I was in the darkness,
So darkness I became

The stars, the moon, they have all been blown out
You left me in the dark
No dawn, no day, I'm always in this twilight
In the shadow of your heart

I took the stars from our eyes, and then I made a map
And knew that somehow I could find my way back
Then I heard your heart beating, you were in the darkness too
So I stayed in the darkness with you

The stars, the moon, they have all been blown out
You left me in the dark
No dawn, no day, I'm always in this twilight
In the shadow of your heart

The stars, the moon, they have all been blown out
You left me in the dark
No dawn, no day, I'm always in this twilight
In the shadow of your heart

pozwólcie, że się powtórzę i znowu wrzucę tu cytat, który już kiedyś na tym blogu
umieściłam
''Ludzie umierają...
Piękno blednie...
Miłość odchodzi...
 A ty zawsze będziesz sama.''
L. J. Smith
Świat nocy

''- Wszyscy przecież jesteśmy samotni - odparłam ze smutnym uśmiechem.
- Owszem, myślę, że wszyscy skończymy samotnie, niezależnie od tego, co
twierdzą piosenki i pogodne historyjki. Możemy tylko wybrać, z kim chcemy być
samotni.
- Właśnie dlatego tu przyszłam. Żeby być samotną z innymi ludźmi. W tłumie
można odciąć się od ludzi. Ukryć. Poczuć bezpiecznie.''
Richelle Mead 
Córka burzy

niedziela, 20 listopada 2011

''Przeżyć choć przez chwilę to co mu się śni''

Farben Lehre- Złodzieje
Każdy czegoś chce, każdy czegoś pragnie
Karmi się nadzieją, że nie skończy na dnie
Lecz na jego drodze zawsze staje ten
Ktoś kto nie ma marzeń, ale kradnie je

ZŁODZIEJE !!!
ZŁODZIEJE MARZEŃ
ZŁODZIEJE MARZEŃ
ZŁODZIEJE...
ZŁODZIEJE !!!
ZŁODZIEJE MARZEŃ
ZŁODZIEJE MARZEŃ
ZŁODZIEJE...

Każdy czegoś pragnie, każdy o czymś marzy
Modli się, że kiedyś ktoś go zauważy
Lecz na jego drodze zawsze staje ten
Ktoś kto nie ma marzeń, ale kradnie je

ZŁODZIEJE !!!
ZŁODZIEJE MARZEŃ...

Każdy chciałby kochać i kochanym być
Przeżyć choć przez chwilę to co mu się śni
Rodzi się pytanie - Kto jest w życiu kim?
Gdzie złodzieje marzeń, a gdzie jesteś Ty?

ZŁODZIEJE !!!
ZŁODZIEJE MARZEŃ


"- Co pani może wiedzieć? To znaczy, o miłości.
Dorothea złożyła miękkie białe ręce na kolanach.
- Więcej niż przypuszczasz. Czytałam w twoich fusach od herbaty, pamiętasz, Nocny Łowco? Nie zakochałeś się jeszcze w niewłaściwej osobie?
- Niestety, Damo Nieba, moją jedyną prawdziwą miłością pozostaję ja sam.
Dorothea wybuchnęła śmiechem.
- Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
- Niekoniecznie. Od czasu do czasu odtrącam się, żeby było ciekawiej."
Cassandra Clare
Dary Anioła

Miałam być silna. Miałam czerpać siłę z tych wielu drobnych radości w życiu.
Miałam się uśmiechać. I to nie uśmiechać tylko przy ludziach tylko zawsze.
Miałam nie wzdychać. Miałam nie tęsknić. Miałam nie usprawiedliwiać.
Miałam zapomnieć.
Chyba coś mi tak jakby nie wychodzi...

Czy naprawdę potrzebujemy powodów żeby być szczęśliwi?
Cóż. Ja nie potrzebuje powodów. 
Ja potrzebuję, cóż... może w końcu dorosnąć?



To nie miało być tak. Miałam odejść cicho, bez żalu, bez wyrzutów sumienia,
bez oglądania się przez ramie. Miałam po prostu przestać być. 
A coś widzę, że to jednak nie będzie takie proste...

Jaki był ten dzień...

Jaki był ten dzień

Późno już, otwiera się noc,
Sen podchodzi pod drzwi na palcach jak kot,
Nadchodzi czas ucieczki na out,
By kolejny mój dzień wspomnieniem się stał.
Jak był ten dzień,
Co darował, co wziął.
Czy mnie wyniósł pod niebo,
Czy zrzucił na dno.
Jaki był ten dzień,
Czy coś zmienił, czy nie,
Czy był tylko nadzieją na dobre i złe.
Łagodny mrok otula mi twarz
Jakby przeczuł, że chcę być sobą choć raz.
Nie skarżę się, że mam to co mam,
Że straciłam coś znów
i jestem tu sama.


Słowa.
To tylko litery, a mogą niszczyć lub budować.
Mogą upamiętnić lub sprawić by zapomniano.

Nie wiem czemu w moim sercu tli się jeszcze iskierka nadziei na cud,
skoro każdego dnia, niepozorne, ciche literki, odnajdywane przypadkiem,
ją gaszą.
Każdego dnia coraz bardziej upewniam się, że zwyczajnie nie ma nadziei.
Smutne jest to, że to nie tylko ja cierpię. Nie tylko mnie rani to co było
w tamtej, tak by się już wydawało odległej, przeszłości.
Nie tylko mnie zadziwia jak można gonić za cieniem motyla.
Nie można złapać cienia, bo gdy gaśnie światło cień znika.
A w tym wypadku już przecież dawno nastała ciemność.
Lecz wciąż szukasz. Po co?

No i znowu w kółko wracam do starych książek...

''- Chciałbym cię nienawidzić. - Mówił lekkim tonem, ale na
ustach błąkał się niepewny półuśmiech, a w oczach czaił się żal.
- Chcę cię nienawidzić. Próbuję cię nienawidzić. Byłoby o wiele łatwiej,
gdybym cię nienawidził. Czasami myślę, że cię nienawidzę, a potem cię spotykam i...
Clary zdrętwiały ręce od dźwigania pościeli.
- I co?
- A jak myślisz? - Jace potrząsnął głową. - Dlaczego miałbym ci opowiadać,
jak się czuję, skoro ty nic mi nie mówisz.
To jest jak bicie głową w mur, tyle że gdybym rzeczywiście walił głową w mur,
zawsze mógłbym przestać.''
Cassandra Clare
Dary anioła

Nie wiem nad kim płacze. Nad sobą, nad Nią, nad Tobą?
Nad naiwnością, zawiedzioną nadzieją, nad Jej złudzeniami,
które rozpadły się w proch?
Nienawidziłam jej. Tak strasznie, cholernie, ślepo jej nienawidziłam.
A teraz potrafię Jej tylko współczuć i zastanawiać się
czy droga, którą wybrałam nie wiedzie wprost ku zgubie.
Byłam tak ślepa. Byłam tak zapatrzona w siebie.
Ona miała coś co ja tak bardzo chciałam mieć.
A raczej złudzenie, że to ma. 
Gdyby mnie spotkało to co Ją to pewnie bym nie przetrwała.
Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że kocham złudzenie,
człowieka, który nigdy nie istniał, którego wyśniłam.
I który nawet jeśli trwał choć przez moment to nie dla mnie, nie dla Niej.
On trwał przez ulotny moment dla motyla. 

Czuwajcie przyjaciele. 
I miejcie zawsze nad sobą błękitne niebo. 


sobota, 19 listopada 2011

Przeznaczenie?

Miałam być dzisiaj w Kato. Miałam się rozerwać, zapomnieć o problemach
i po raz pierwszy od dłuuugiego czasu wyjść do ludzi.
Jazdy do Kato nawet nie będę komentować.
Ale za to powrót powalił na kolana.
Wracałam pierwszym lepszym autobusem, który przyjechał. Nie obchodziło mnie co to za
autobus, ważne było tylko, że jest tyski.
Totalnie wściekła, zrozpaczona, nienawidząca całego świata,
szlochając bez łez.
Pierwsze co zrobiłam gdy wsiadłam to usiłowałam dodzwonić się do A. by się wyżalić
lecz telefon odmówił współpracy. Gdy dzwoniłam nie słyszałam kompletnie nic.
Później wysłałam sms, którego pożałowałam 3 sekundy po wysłaniu
i podeszłam do Niego jak ludź pogadać.
Idiotyczne jest przecież wysyłanie smsów gdy jedzie się w jednym autobusie.
No sorry nie bądźmy dziecinni.
Po czym rozmowa skończyła się tym, że odwróciłam się plecami wręcz pewna,
że to już koniec przyjaźni.
Ledwie się odwróciłam gdy padł tekst z radia:
- Czy istnieje, czy jest przyjaźń damsko - męska?
- Jest.
I to przełamało lody.
Gdyby nie to radio, gdyby nie to, że telefon nie chciał dzwonić to wszystko potoczyło
by się kompletnie inaczej. Gdybym dodzwoniła się do A. to nie miałabym
czasu wszystkiego przemyśleć tylko nakręciłabym się jeszcze bardziej.
Gdyby nie ta audycja to za pewne nie zaczęlibyśmy rozmawiać i ja utwierdziłabym
się w przekonaniu, że ta przyjaźń nie ma szans.
A gdybyśmy nie porozmawiali to ja pewnie umieściłabym na Shoutboxie
jeden krótki wpis
''odchodzę''

Tonę w przepisach, będę piekła chyba codziennie przez najbliższy wieczór.


Chyba jest nadzieja, żeby w końcu spełniło się moje marzenie :)
Jedno jest pewne, teraz nie mogłabym odejść, bo gdybym przegapiła
tą możliwość to bym się chyba sama patelnią zatłukła.

piątek, 18 listopada 2011

''I’m too numb to feel right now''

''Niepewność jest taka smutna i wystawia na ciosy,
a wątpliwości rozdzierają ciało równie mocno jak katowskie obcęgi.
Lepiej być pewnym siebie, błądząc, niż niepewnym, mając racje...''
''- Czyje to słowa? - spytał.
- Moje - odparł Błazen. - Nigdy nie mówię cudzymi słowami.
- Skąd je bierzesz?
- Nie wiem, może z szumu drzew? Z trzaskanie polan w ogniu? Z iskier w jej włosach?''
''Gdy przemierzasz świat, wciąż zmieniając miejsca pobytu, ludzie wydają się lepsi.
Powietrze jest lżejsze i czystsze, a trawa bardziej zielona, śpiew ptaków bardziej melodyjny,
a zachody słońca za każdym razem inne.''
''Muszę wydobyć z niepamięci wszystko, co dotyczy mojej rodziny, sięgnąć do korzeni,
o których zapomniałem. Może wieczna wędrówka to dobry sposób na ich szukanie.
Na razie przywołałem tylko słony smak łez, ale przecież były też tam słodkie zapachy,
rodzynków, migdałów, manny... Opowiem ci kiedyś o nic, bo zapewne nigdy ich
nie widziałeś i nie zaznałeś takiej słodyczy. Masz racje, Jonie, świat nie ze wszystkim
jest zły.'''
''To ludzie deprawują Bogów''
''Krople krwi przerażają, hektolitry działają znieczulająco.''
''PRZECENA - głoszą skośne napisy na plakatach naklejonych wprost na
szybach sklepu. Co przeceniono - zastanawia się Jon. - Dotychczasowe świętości?
Ludzkie życie? Wojny? Czy telewizory? ''
''Jednak skoro świat wciąż istnieje, skoro nie ginie w jednym, zdumiewająco jaskrawym
rozbłysku, by zasilić Wszechświat kosmicznym pyłem, widocznie ludzie nie są aż tak
mało warci, jak sądzisz. I rozgrzesza ich wiara. Bo oni wierzą Jonie.''
''Może nigdy, a może już jutro? Wiara, Jonie, nie składa się z odpowiedzi, lecz z
pytań. Ty pytasz, więc wierzysz.''
''Czy warto się narodzić i przewędrować Drogę aż do jej kresu?''
''Każdy, kto się rodzi, może zmieniać swój świat na gorszy lub lepszy. Być może owoc
tego trudu nie jest bardziej widoczny niż ziarnko piasku na Pustyni, lecz
nawet ziarnko wiele znaczy.''
''Ona płacze nad swoimi nienarodzonymi dziećmi, nad zwykłą ludzką miłością,
której nie zaznała, nad wschodami i zachodami słońca, których nie zdążyła
zobaczyć, a nawet za rykiem krów w Domremi, który niósł się o świcie ponad
łąkami, przypominając o głębokim sensie codziennych, zwykłych czynności.''
'' Prawdomówność bywa okrutniejsza od kłamstwa.''
''Zdolność odczuwania cierpienia jest szczęściem w porównaniu z wieczną
obojętnością.''
Dorota Terakowska ''Samotność Bogów''


Cóż. Za łatwo się poddaje. Powinnam z tym walczyć ale jestem za słaba.
Choć czasem trzeba walczyć nie dla siebie tylko dla innych.
Uwierzyć w to, że jednak jestem potrzebna i czerpać z tego siłę.

czwartek, 17 listopada 2011

''A kiedy jest mi źle''

Stoję sobie tutaj sam i patrzę co się dzieje
Nie wiem o co chodzi, ale jeszcze mam nadzieję
Jedno wiem na pewno i to tu i teraz powiem
Przyjaciel przyjacielem - Wróg zawsze wrogiem ...

A KIEDY JEST MI ŹLE
KŁODY NA KAŻDYM KROKU
JEDNEGO CZEGO CHCĘ
MIEĆ CIĘ PRZY SOBIE Z BOKU
A KIEDY JEST MI ŹLE
KŁODY NA KAŻDYM KROKU
JEDNEGO CZEGO CHCĘ
MIEĆ CIĘ PRZY SOBIE...

Stoję sobie tutaj sam i wierzę w swoją siłę
Zmienił się zupełnie świat, a ja się nie zmieniłem
Szacunku dla głupoty nie potrafię się nauczyć
Trzeba iść do przodu, kiedy nie da się zawrócić ...

A KIEDY JEST MI ŹLE...

Stoję sobie tutaj sam i mówię to co myślę
Może się spotkamy, może kiedyś Ci się przyśnię
Płynie sobie życie, godzina po godzinie
Czasem tracę wiarę, ale ciągle jeszcze płynę ...

A KIEDY JEST MI ŹLE...


i właśnie tego nie mogę mieć. i to mnie zabija. każdego dnia.
owszem mam ludzi na których mogę polegać,
mam ramię do wypłakania
ale i tak w głębi duszy tkwi myśl, że wolałabym to jedno konkretne ramie
i mój świat nigdy nie będzie pełny, bo go nigdy nie będzie.

już sama nie wiem czy mam odejść czy zostać.
jeśli odejdę to z podniesionym czołem
choć to będzie bardzo trudne
jeśli zostanę, cóż...
będę potrzebowała niesamowitego wsparcia,
bo już naprawdę nie daję rady.

''Srebrny krzyżu, przyjacielu mały
Mów, mów, mów
Gdzie te wszystkie szczytne ideały
Pokrył kurz.''

wtorek, 15 listopada 2011

Krzyk

Koniec mam dość. Koniec uśmiechania się i kiwania główką.
Koniec bania się mówienia ludziom co o nich myślę.
Kiedyś byłam szczera, bezpośrednia i bardzo z tego dumna.
Potem dostałam parę razy pstryczka w nos i się z tego wyleczyłam.
Ale teraz pora do tego wrócić.
Już paru osobą dzisiaj wygarnęłam to co o nich myślę,
jutro zapewne ciąg dalszy.
Nie ma już roześmianej, towarzyskiej Kundzi, dla której
stosunki między ludzkie liczyły się przede wszystkim
i która ciągle przepraszała za szczerość.
Koniec z tym.
Choćbym miała być totalnie nie lubiana, sama i samotna.
W nosie to mam.
Mam swój własny świat, swoje własne kredki i swoją własną rzeczywistość.

Dezerter - Szara rzeczywistość

Nie potrzebuję was
Chcę być sam
Zostawcie mnie
Odczepcie się!
Mam to co mam
Chcę czego chcę
Zostawcie mnie
Odczepcie się!

Nie myślę tak jak wy
Jestem inny niż wy
Nic mnie nie obchodzą
Wasze myśli i sny
Szara rzeczywistość
Wasza rzeczywistość
Nie obchodzi mnie
Odczepcie się!

Nic mnie nie obchodzi
Co o mnie myślicie
Odczepcie się!
Chcę mieć własne życie
Zostawcie mnie samego
Bez waszych głupich rad
Nie zrobię wam nic złego
Po prostu chcę być sam!

Chcę być sam!
Chcę być sam!
Zostawcie mnie
Odczepcie się!

''Odejdę cicho, bo tak chcę''

''Odejdę cicho, bo tak chcę
I ja wiem, że będę wtedy sama
Nikt nawet nie obejrzy się
 I ja wiem, że będzie wtedy cicho''

Gdy pomyśle sobie, że będę musiała jutro opuścić bezpieczne
cztery ściany swojego pokoju to coś mi się robi
Najgorsze jest to, że już nawet nie potrafię udawać.
Kurcze koleś z klasy z którym nie zamieniłam chyba ani jednego słowa
od początku roku
zauważył, że coś jest nie tak.
No ale cóż. Niektórzy wytrwale dzisiaj udawali, że nie widzą
jak źle jest.

Poradzę sobie sama. Słuchawki do uszu, długopis do ręki
i mój własny, mały świat.
Po co komu przyjaciele?

Tylko najgorsze jest to, że łatwiej wstawało się z łóżka gdy się miało
jakiś cel.

Pod toną podkładu może nie będzie widać zapuchniętych oczu.
Pod warstwą sztucznego uśmiechu może nikt nie zauważy łez.

Nie proszę o wiele, wystarczy być przy mnie.
Czy to naprawdę tak dużo?




''On a holiday
A permanent vacation
I'm livin' on a cigarette with wine
I'm never alone 'cause I got myself
Yes, I imitate myself all of the time

Livin' like this never ever tore my life apart
 I know how to maintain 'cause it's comin' from my heart''

Cienka linia

''I feel alone here and cold here
Though I don't want to die
But the only anesthetic that makes me feel anything kills inside

I do not want to be afraid
I do not want to die inside just to breathe in
I'm tired of feeling so numb
Relief exists I find it when
I am cut
 Pain''

Balansuje na cienkiej linii.
Tylko krok dzieli mnie od autodestrukcji.
Znajduje perwersyjną przyjemność w obsesyjnym głodzeniu się.
Owszem dalej często przegrywam sama ze sobą czego dowodem jest
wczorajszy kawałek ciasta czy dzisiejszy jogurt
ale to i tak nie zmniejsza głodu na dłuższą metę.
Głód wycisza, wyszarza. Przejmuje kontrole. Izoluje.
Daje mi tą ucieczkę, której tak potrzebuje.



Przyzwyczaiłam się już że ludzie mnie zawodzą.

Te opary benzyny, które pchały mnie do przodu się skończyły.
Nie ma już nic. Nic się nie liczy. Na niczym mi już nie zależy.
Mogę spaść w dół.


Po cichutku, na paluszkach
Zrywam kartkę z kalendarza
Nic dwa razy się nie zdarza,
ani szczęście, ani miłość.
Kartka trafia do szuflady,
niech zaginą po niej ślady
Taka naiwność już więcej nie wróci...
Może tylko wiatr
kiedyś...
Twój głos zanuci...


''Relief exists I found it when
 I was cut''

poniedziałek, 14 listopada 2011

''Nie mamy dokąd się udać, a wyjść musimy''

Mam alergie na robienie czegokolwiek dla mojego szeroko pojętego ''dobra''.
Ten wieczór był... Trudny.
No ale cóż. Życie nie jest i nigdy nie będzie łatwe.
Coraz bardziej przestaje dawać radę.

''Czego wciąż mi brak?
Przecież wszystko mam...
Obcy ludzie mówią,
że tak zazdroszczą mi...
Czego wciąż mi brak?
Co tak cenne jest?
Że ta nienazwana myśl
 Rysą jest na szkle...''

Najgorsza jest świadomość, że wiem czego mi brak i że nigdy nie będę mogła
tego mieć.

Kocham moją mamę za to, że gdy dzisiaj wróciłam zaryczana nie skomentowała
tego ani jednym słowem.
Bo jak to wytłumaczyć? Co mam powiedzieć? Że nie ważne jakie były intencje
i tak już zawsze będę się bać? Bać tego, że dla mojego ''dobra'' jeden z filarów
podtrzymujących tą cienką line na, której balansuje może kiedyś odejść. Jak komuś
wytłumaczyć jak ważną rolę w moim życiu odgrywa przyjaźń?
Jeśli ktokolwiek mnie jeszcze zrani lub zawiedzie ja już tego nie przetrwam.
Już teraz trwam bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci.


Odstawiona na bok
poryta kurzem
szron pokrył już tamte kałuże
ze wspomnień lata.
Pokryte pyłem, wargi zsiniałe,
zmarznięte palce całkiem skostniałe.
Czeka wytrwale, zgubiona Wczoraj.
Odszedłeś.
Więc wzięła sobie ołówek.
By spytać.
Pamiętasz czerwień tamtych dachówek?
Nie nie pamiętasz, przecież ich nie będzie.
Pająk cichutko swoją nitkę przędzie
W piwnicy gdzie upchała swoje marzenia.
Nierealne mrzonki nie do spełnienia.
O domu, kosiarce, o białym kocie,
o kwiatkach niebieskich rosnących przy płocie.
Lecz tego nigdy nie było, nie będzie
Są gorsze tragedie, wokoło, wszędzie
Niż serce zbyt łatwo, beztrosko złamane
Niż łzy w poduszkę zbyt często wylane.
Odszedłeś, więc odejdź, odejdź daleko,
nie będzie tak głupia by pytać dlaczego.

Jutro

Siedzę godzinami powtarzając ten sam ruch. I w końcu cierpliwość zostaje nagrodzona.
To co gram zaczyna przypominać melodie.
Staram się skupić. Niezdarnie próbuje nowych chwytów.
Lecz niezależnie od tego jak bardzo próbuje, jak bardzo staram się przełączyć się tylko na ten
moment. Na ta konkretną gitarę. Myśli uciekają.
Uśmiech. Taki zwyczajny. Prosty. Szczery. Nie ma jeszcze Wczoraj. Jest ta chwila.
Jutro może się odnajdziemy. Jutro może odnajdę drogę, którą chce iść i Cię spotkam.
Jutro może powróci ten uśmiech z Wczoraj, bo Wczoraj będzie tylko dobrym wspomnieniem.
Momentem. Kartką z kalendarza, którą zgubie w szufladzie i może kiedyś znów znajdę.
Struny wydają nieczysty dźwięk. To znowu ja, zamyślona, źle złapałam chwyt.
Wplatasz się w moje palce, burzysz ład melodii. Nie pozwalasz się skupić.
Jesteś obok, choć nie przy mnie. Zamiast tekstu piosenki mam przed oczami Ciebie.
To jak się uśmiechasz.
Gitara ląduje w pokrowcu. Jestem zmęczona. Przestaje wierzyć, że Jutro nadejdzie.

niedziela, 13 listopada 2011

jest przede wszystkim tylko dziewczyną, która kocha ślepo i lekkomyślnie.Nawet wtedy, gdy ta miłość ją niszczy.

To, że jestem świadoma tego, że jestem zaślepiona i toksyczna nic nie zmienia.
Może kiedyś... Kiedyś odejdę daleko, zapomnę.
Może kiedyś zatęsknisz za mną ale wtedy już będzie za późno.
Nie będę żebrać o miłość, o przyjaźń, nie będę nawet prosić o szacunek.
Bo nie oszukujmy się. Udając, że nie wiesz, że nie widzisz robisz ze mnie
kompletną idiotkę.

Mój obecny świat ma tak kruche podstawy, że wystarczy mocniejszy wiatr
i spadnę. A jeśli teraz spadnę wątpię żebym miała siłę jeszcze się podnieść.

''I hate everything about you
 Why do I love you''






''So far away we wait for the day
For the lights are so wasted and gone
We feel the pain of a lifetime lost in a thousand days
 Through the fire and the flames we carry on''

dzień dobry. odejdź.

Do A
Dzień dobry. Cheeseburger ma idealnie 300 kcal. Więc mogę sobie chodzić do maca ile
dusza zapragnie.
I moja dieta nie ma najmniejszego związku z Tobą.


To jest niesamowicie... fajne gdy ludzie, których nie znasz Cię wspierają ;)
Wczorajszy wieczór mógł się zakończyć totalną katastrofą ale jednak daliśmy radę
i było fajnie.
No i dzisiejsza czterogodzinna ''orgia'' była niesamowicie pozytywna ;)


- Papaja to ssak, nie, drzewo
- Eeee
- Owoc


-Czoło
-Czoło znaczy noga?


- W Niemczech jest tańsze Monte niż w Polsce
- Dziękujemy, ta informacja zmieniła nasze życie...

- Będziemy bić się w Monte,  a nie w kiślu, bo jest tańsze!


-Meduza jest biedna, bo nie ma łokci i nie może robić bigosu
- Eeee...?
- No próbowałaś kiedyś robić bigos bez łokci?

więcej tekstów sobie nie jestem w chwili obecnej przypomnieć
jako, że przez ostatni weekend spałam trochę mało
przez ostatni tydzień jadłam trochę mało
i przez ostatnie dni miałam tak trochę czarną depresje.

Kundzia stoi na środku pokoju Gosi i je wafelka...
- Kurde! Zapomniałam, że ja nie jem!

Cóż. Dziękuje Gośce, Leszkowi i Sławkowi za oglądanie dziwnych filmów do
4 nad ranem i pocieszanie zdołowanej mnie.

No i Sikorce za lekcje pokazową z robienia Sushi i za jej dziwnych znajomych ;)



''Jedno już wiem, jestem silna
Jedno już wiem, wytrzymam to
Jedno już wiem, jestem silna tak
 I tylko czasem tracę coś''



Będę silna. Mam przyjaciół, którzy mnie wspierają. Dam radę. Dam radę się uśmiechać.
Dam radę żyć.
Oby.

Może pora pozwolić sobie dać sobie spokój...

sobota, 12 listopada 2011

dieta? tak poproszę. ja lubie nie jeść.

misja - reanimacja ekspresu zrealizowana.
Nie wiem jak ja to zrobiłam ale w każdym razie działa.
Jak zacznie płonąć to zacznę się martwić.

Nie ma to jak po tylu dniach jedzenia praktycznie nic usłyszeć od brata, że ja nic innego
nie robię tylko się obżeram.
No i a propos jedzenia, a raczej jego braku to ten biwak to była masakra.
Owszem rozumiem, że się o mnie martwią i kocham je za to
ale jakoś to zmuszanie mnie do jedzenia im nie wyszło.
Mam lata praktyki z podstawówki z pozbywaniem się jedzenia, którego
nie chcę zjeść.
Nie chce jeść = nie będę jeść
choćbyście stali na głowie, a wszelakie wykłady możecie sobie darować,
bo sama wielokrotnie tłukłam je do głowy Agacie i znam je na pamięć.
Ciesze się, że Wam na mnie zależy ale dajcie sobie dziewczyny spokój,
bo miałam ochotę Was wczoraj pozabijać.

W sumie wczoraj trochę przesadziłam.
Zachowywałam się jak małe, skrzywdzone dziecko emo
siedzące samo i drżące się po każdej osobie, która chciała ze mną porozmawiać.
No ale sorry tekst ''no ale na obozie'' mnie dobijał!
Od obozu już jednak trochę czasu minęło i trochę się zmieniłam.
To że kiedyś jadłam jak głupia i nie potrafiłam minuty wytrzymać bez plotkowania,
obecności innych ludzi, wygłupiania się itd to nie znaczy, że dalej tak jest.
Nie jestem głodna znaczy nie jestem głodna.
Chce być sama znaczy chce być sama
i proszę nie uszczęśliwiajcie mnie na siłę.
Jak siedzę sama to robię to z jakiegoś powodu.
Wczoraj byłam zła i źle się czułam
jakbym potrzebowała czyjegoś towarzystwa to bym o nie poprosiła.

I błagam Was. Nie jestem aż tak beznadziejną idiotką, żeby robić to żeby jakiś tam
facet mnie zauważył.
Robię to po pierwsze dla siebie, a po drugie, bo... cóż to słodka tajemnica.
Każdy ma swoje własne demony i nie muszę każdego z nimi zapoznawać.
Tak jak powiedziałam wczoraj: jak będę chciała żeby ktoś o tym wiedział
to napiszę książkę.


Będę chciała jeść to będę jadła, nie martwcie się - z głodu na pewno nie umrę.
Mdleć też nie zamierzam.


No ale mimo posiłków, które były dla mnie drogą przez mękę
biwak udany.
No i byłam niesamowicie dumna z O. której w ogóle nie trzeba było zaganiać do roboty
i która sama brała się za rzeczy, których parę miesięcy temu w życiu sama by nie tknęła
no i byłam w niezłym szoku gdy M. sama z siebie się wzięła za odkurzanie.
No i serce mi puchło z dumy wczoraj ( a w sumie dzisiaj) gdy O. dostawała Krzyż.
Gdy sobie pomyśle jakie te dziewczyny były gdy je poznałam
to jasno widzę sens mojej harcerskiej służby.

czwartek, 10 listopada 2011

pan swojego losu

Czasami mam ochotę zacząć krzyczeć z bezsilności.
Kolejna bezsenna noc.
Tylko myśli.
Przestaje wyrabiać. To już nie jest stanie w miejscu. To cofanie się.
Dusze się. W gardle stają mi te wszystkie słowa, które bym chciała wykrzyczeć.
Nie chce ruszyć na przód, bo zwyczajnie się boję.
Bo to by znaczyło, że się pogodziłam. Nie chce się godzić!
Wolę żyć w tym beznadziejnym zawieszeniu niż pozwolić by wszystkie marzenia
zwyczajnie umarły.
Ostatnio spojrzałam na swój mundur i zaczęłam się zastanawiać co tak właściwie
na nim robi naramiennik wędrowniczy.
Wędrownik jak sama nazwa wskazuje powinien wędrować.
A ja stoję w miejscu, bo zwyczajnie boję się Jutra!
Coraz częściej łapie się na tym, że Wczoraj jest dla mnie bardziej realne niż Dziś.
Gdyby nie harcerstwo, gdyby nie przyjaciele to ja bym totalnie utknęła w Wczoraj.
Książki i muzyka zastępują mi życie.
Łatwiej się odizolować. Nie żyć. Nie iść dalej.
Zawalam tyle spraw by pogrążać się w marzeniach.
Gdy ogień już zapłonie będzie tlił się tak długo dopóki się kompletnie nie wypali.
Nie wiem. Może sama ten ogień podtrzymuje, bo zbyt boję się przyszłości
bez tego beznadziejnego uczucia, które się stało ostatnio sensem mojego istnienia?

Nie ja decyduje dla kogo bije moje serce.
Nie ja decyduje do kogo biegną moje myśli.
Życie jest teraz tak nieistotne.
Świat jest teraz tak nieistotny.
Wszystko jest tylko zbiorem barw i dźwięków, którego nie potrafię
połączyć w całość. Nic teraz nie jest realne. Tylko to co było.
Żyje obok życia. Zaczynam się wypalać.

''Na kogo ja wyglądam? Na czarnoksiężnika z krainy Oz?
Potrzebny ci umysł? Potrzebne ci serce? Śmiało, bierz moje. Bierz wszystko, co mam."

Cóż. Ja niegdyś największa orędowniczka hasła ''przyjaźń damsko-męska nie ma szans istnieć''
oznajmiam wszem i wobec, że kopnę w tyłek osobę, która stwierdzi, że takowa nie istnieje.
W moim świecie istnieje i tyle!

Dziękuje. Dziękuje za wczoraj i za dzisiaj. I za macdonald. I za zrobienie mi siary.
I za to, że moją chorą dietę dzięki Tobie szlag trafił. I za wsparcie
I za to, że ze mną wytrzymujesz. I że mogę na Ciebie liczyć.
I w ogóle za wszystko.


wtorek, 8 listopada 2011

Make mi wonna die

Nie wiem po co ja chodzę w ogóle do tej szkoły
Słuchawki na uszach, muzyka zagłusza świat
przede mną otwarty zeszyt, jestem zbyt skupiona na swoich myślach,
by dostrzegać świat dookoła.
Zaczynam żyć w swojej własnej głowie.
Ludzie przestają mi być potrzebni.
Wstaje z łóżka bardziej z przyzwyczajenia niż dlatego, że chce
Kolejne bezsensowne dni, zabijające monotonnością.
Staje się absolutną egoistką.
Afiszuje z tym jak bardzo mi źle i jak wielką mam chandrę.
Otwieram się, by jeszcze bardziej zamknąć w sobie.
Przestaje potrzebować kogokolwiek, książki zastępują mi powoli prawdziwy świat i
prawdziwych ludzi.
Jedyne co mnie trzyma na powierzchni to harcerstwo.
Potrzebuje ucieczki, bo zaczynam się dusić.
Boję się, że znowu spadnę na dno i że tym razem już nie będę miała sił,
by od tego dna się odbić.
Boję się, że spadając zranię tyle ludzi, że już nie będzie miał kto wyciągnąć do mnie
ręki by pomóc mi się podnieść.
Jestem zbyt wredna i złośliwa gdy jest źle
I nie potrafię nad tym zapanować.


Ktoś ze mną w góry?
Proszę?


Take me - I'm alive,
Never was a girl with a wicked mind,
But everything looks better,
When the sun goes down.
I had everything: opportunities for eternity
And I could belong to the night.
Your eyes, your eyes,
I can see…in your eyes, your eyes.

You make me wanna die,
I'll never be good enough.
You make me wanna die
And everything you love
Will burn up in the light
Every time I look inside your eyes.
You make me wanna die.

Taste me, drink my soul,
Show me all the things, that I shouldn't know,
When there's a blue moon on the rise.
I had everything:
Opportunities for eternity
And I could belong to the night.
Your eyes, your eyes
I can see… in your eyes, your eyes
Everything…in your eyes, your eyes.

You make me wanna die,
I'll never be good enough.
You make me wanna die
And everything you love
Will burn up in the light
Every time I look inside your eyes.
(I'm running in the light)
You make me wanna die.

I would die for you...my love, my love
I would lie for you…my love, my love
(Make me wanna die)
And I would steal for you…my love, my love
(Make me wanna die)
And I would die for you…my love, my love.

Will burn up in the light
Every time I look inside your eyes,
(I'm running in the light)
Look inside your eyes,
(I'm running in the light)
Look inside your eyes.


nic dodać nic ująć.
wieki już tej piosenki nie słuchałam
wróciłam do niej tylko dlatego, że Darek ma ją na telefonie,
a to właśnie za pomocą muzyki z jego telefonu
alienuje się na lekcji
ciesze się, że znów ją odkryłam.


Dobranoc.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Pain, without love

''Pain, without love
Pain, I can't get enough
Pain, I like it rough
'Cause I'd rather feel pain than nothing at all
Rather feel pain than nothing at all
 Rather feel pain''

"Niczego nie daje pogrążanie się w marzeniach i zapominanie o życiu"

Założyłam kolejny zeszyt w którym zapisuje swoje beznadziejnie, poplątane myśli.
Miałam już tego nie robić. Nie pisać. Żyć chwilą i być normalną nastolatką
myślącą mówiąc kolokwialnie tylko o męskich tyłkach.
Ale tak naprawdę spisywanie myśli jest teraz dla mnie jedyną kotwicą, bo gdy pisze
mam nad nimi jakąś kontrole.

Właśnie się dowiedziałam z facebooka, że Hanka
z M jak miłość (dobrze mówie?)
umarła.
Tak, ta informacja zmieniła moje życie -.-

Czemu tyle ludzi wokół mnie żyje przeszłością?
Przeżyjemy to życie nie żyjąc wcale, bo będziemy zbyt zajęci
oglądaniem się do tyłu.
Jutro nie nadejdzie dopóki nie pozwolimy Wczoraj odejść.
Inna sprawa gdy ktoś nie chce żeby Jutro nadeszło.
Ja chyba nie chce. Wole żyć Wczoraj niż Teraz lub Jutro,
bo Wczoraj było łatwiej.
Wczoraj byłam małą, naiwną dziewczynką, która wierzyła, że może być
kiedyś szczęśliwa.
I tak, teraz też mogę być. Wystarczy odpuścić. Wystarczy się tylko po prostu
odkochać i zapomnieć. Wystarczy wykreślić kawałek swojego życia lub
zwyczajnie pogodzić się z tym, że widocznie ktoś inny mi jest pisany.
Tylko, że to nie takie proste.
I tak wiem. Nie powinno wybierać się tego co łatwiejsze tylko to co lepsze
ale stawanie twarzą w twarz z rzeczywistością boli.
Bo nagle się okazuje, że nie jesteś w ogóle panem swojego losu.

niedziela, 6 listopada 2011

"Nie oglądaj się za siebie"

Dzisiaj łapiąc stopa miałam w głowie fragment piosenki, której nie słyszałam od...
ponad dwóch lat

Wędrowiec

1. Nie oglądaj się za siebie kiedy wstaje brzask
Ruszaj dalej w świat, nie zatrzymuj się

Sam wybierasz swoją drogę z wiatrem i pod wiatr
Znasz tu każdy szlak, przestrzeń woła cię

REF.
Przecież wiesz, że dla ciebie każdy nowy dzień
Przecież wiesz, że dla ciebie chłodny lasu cień
Przecież wiesz, jak upalna bywa letnia noc
Przecież wiesz, że wędrowca los to jest twój los

2. Lśni w oddali toń jeziora, słyszysz ptaków krzyk
Tu odpoczniesz dziś i nabierzesz sił
Ale jutro znów wyruszysz na swój stary szlak
Będziesz dalej szedł tam, gdzie pędzi wiatr

REF.
Przecież wiesz, że dla ciebie każdy nowy dzień
Przecież wiesz, że dla ciebie chłodny lasu cień
Przecież wiesz, jak upalna bywa letnia noc
Przecież wiesz, że wędrowca los to jest twój los

Czy ja potrafię wyruszyć? Spakować plecak wspomnień, zarzucić go na plecy
i wędrować wciąż na przód?
Nie wiem.
Ale nie dowiem się dopóki nie spróbuje.
Część mnie bardzo tego chce.
Tylko, że jakaś cząstka się boi. Zwyczajnie jest przerażona perspektywą
odpuszczenia tego czym jak to głupia nastolatka, żyłam przez ostatnie
ponad pół roku.

Biwak udany.
Choć w sumie nie wiem jakim cudem mogłyśmy zapomnieć o stosie ogniskowym,
żadna z nas o tym w ogóle nie pomyślała.
Oczywiście, że idealnie nie było ale nie było źle. Nie licząc kilku wpadek
było wręcz niespodziewanie dobrze. Ba! Wszystkie zajęcia się odbyły
i cały plan został zrealizowany. Nawet nocna gra.
A co do gry...
Ja byłam atakującymi ''wrogimi siłami'' zrywającymi bibułkowe życia.
Spoko. 5 osobowe patrole. No problem. Ciemno, znam dość dobrze teren...
Siedziałam w krzakach tak długo, że kompletnie straciłam czucie w nogach.
No i oczywiście obydwa patrole musiały przyleźć jednocześnie.
Wobec 10 osób byłam całkowicie bezradna i zerwałam może ze dwa życia
(gdy wreszcie mogłam ruszać nogami, a żeby było ciekawiej to patrol lasek
mnie wyciągał z krzaków, bo nie byłam w stanie sama wstać), no i oczywiście
zostałam obezwładniona w ciągu może 20 sekund.
No i oczywiście patrol facetów poszedł w kompletnie przeciwnym kierunku
zaczynając grę od końca. Jeah.

No i jako, że z Werą wszędzie wściubimy nosa i dodatkowo mamy jakiś 6 zmysł
czy coś od w sumie rana w Sobotę podejrzewałyśmy, że będzie coś się działo,
No i dobrze czułyśmy.
Dostałam naramiennik wędrowniczy. Odnowiłam Przyrzeczenie.
I teraz słowa Roty Przyrzeczenia składałam szczerze, z głębi serca,
bo gdy te dwa lata temu, na parę miesięcy przed odejściem dostawałam Krzyż
to było raczej coś w rodzaju: dają to biorę ale przestrzegać Prawo? Pfff. Ta jasne.
Trochę się jednak zmieniło od tego czasu. Potrzebowałam dwóch lat żeby
zrozumieć, że harcerstwo jest mi potrzebne. Że to jest coś czym żyje.
Cofnęłam się znowu do tej małej dziewczynki z podstawówki dla której
harcerstwo było wszystkim.


Dziwnie jest pojechać do HOW-u. Dziwnie jest spotkać tam swoją byłą komendantkę,
którą pamiętam jeszcze jako młodą dziewczynę, drużynową drużyny wodnej,
a teraz jest mężatką z dwójką dzieci,
a do HOW-u przyjeżdża tylko w odwiedziny.




Złapanie dzisiaj stopa było totalnie masakryczne.
Niedzielni kierowcy -kocham Was -.-



Już tęsknie za Gargamelem...
A któż to Garagamel? Gargamel jest wkurzającym łysym facetem,
który przyjechał na biwak z dzieciakami z jakiegoś tam klubu turystyki wodnej.
Generalnie miałam ochotę chwycić siekierę, młotek czy choćby krzesło i zabić go na
miejscu.
Zjedli nam pół chleba, po czym gdy do niego z tym poszłyśmy usiłował nam wmówić,
że same go zjadłyśmy tylko o tym nie pamiętamy.
Potem nas oskarżył, że mu środki czystości zabrałyśmy,
a okazało się że komendant je przeniósł, bo pan inteligentny
je postawił obok jedzenia.
Tak trzymanie podróbki Domestosa i chleba razem - zawsze spoko.
Ranek. Kuchnia. Okolice 7 rano. Ja ciągle jeszcze śpię mimo, że chodzę, mówię
i smażę cebule. Słyszymy jak w jadalni jedna z animatorek mówi dzieciom,
żeby się uśmiechnęły na to Gargamel, że my też powinniśmy się uśmiechnąć.
Uśmiech, który wtedy przywołałam na twarz był chyba najbardziej sztucznym uśmiechem
w całym moim życiu. Spokojnie mogłabym z nim w reklamie Rutinoscorbinu
wystąpić...
A no i jak Gargamel pozamiatał to nie wiedziałam czy mam się śmiać, płakać, czy
przywalić mu z miotły. Na moją sugestie (wierzcie mi to był duży wyczyn
powiedzieć mu to uprzejmie, spokojnie i mu nie przywalić), że powinien pozamiatać
jeszcze raz stwierdził, że on pozamiatał dobrze tylko, że my chodzimy i znowu
nanieśliśmy śmieci. Tak jasne. To kocie żarcie, które się walało po korytarzu i kłęby kurzu
to NA PEWNO przynieśliśmy na skarpetkach.
A jak usłyszałam tekst: ''no a ktoś tutaj mówił, że lubi dzieci i potrafi je ogarnąć'' to myślałam,
że wezmę dzbanek, który obok niego stał i mu przyleje nim w łeb.
Tekst ten usłyszałam w odpowiedzi na pytanie czy dzieci mogłyby wynieść
rzeczy na ganek, żeby nie łaziły po umytych podłogach.
Cóż czyli, jako, że w miarę dzieciaki potrafię ogarnąć to mam je siłą umysłu
przenosić nad tą podłogą, tak?
No i gdy przechodziłam koło niego i dzieciaków to cały czas padały teksty w rodzaju
''no a to jest ta Druhna co chce was wykorzystać'', jako, że poprosiłam go o kilkoro dzieci
do pomocy w sprzątaniu. Jego pierwszą reakcją na moją prośbę było
''No a może wy posprzątacie, a my wam
podziękujemy, mamy cukierki.''
!!!

sobota, 5 listopada 2011

Milczenie czasem bardziej rani uszy niż krzyk. Cisza przytłacza.
Zgubiliśmy słowa. Straciłam to wszystko co tak długo budowałam.
Tak zwykła ciepła więź nagle straciła to całe ciepło.
Dryfujemy w dwóch przeciwnych kierunkach niczym lodowe kry.
Czy chce dalej rozpaczliwie trzymać się złudzeń?
Żyć, nie żyjąc wcale? Życie jest zbyt krótkie na czekanie.
Szczególnie, że czas jest największym wrogiem i kruszy zamki z piasku.
Marzenia? Szczęście? To ulotne złudzenie, które rozsypie się w mgnieniu oka.
Pora odwrócić się. Odejść. Żyć po prostu.
Otworzyć okno na świat i żyć chwilą, bo przyszłość przecież nie istnieje.
Jest tylko tu i teraz i my. Tak ulotni. Tak słabi. Niczym pył unoszony przez wiatr.
W teraźniejszości kreujemy to jacy będziemy.
Nie to co osiągniemy tylko jak to osiągniemy. Bo mamy wpływ tylko na siebie samych.
I nie ważne co zrobię. Jak często będę sobie powtarzać ''chcieć to móc''.
Nie mamy wpływu na innych. Dobre chęci nie rozpalą uczuć.
Tylko co poradzić na to co się czuje. Nie można po prostu zatrzymać się i powiedzieć:
Stop, już cię nie kocham.
Owszem można sobie wmówić, że płomień zgasł. Na ile to skuteczne?
Na tyle na ile w to wierzysz.

piątek, 4 listopada 2011

Biwaaaaak

To było miłe. Specjalnie dla mnie mój kumpel tłukł się z Bielska do Tychów
i w sumie miał przyjechać na godzinę, a skończyło się na tym, że pojechaliśmy do Kato
no i do tego był tak odważny, że zaprosił głodną mnie do Macdonalda. Niewielu ludzi by się
na to odważyło.
Miło było się poczuć po raz pierwszy od dawna jak... cóż jak dziewczyna.
Czasami mam wrażenie, że faceci widzą we mnie bardziej kumpla niż dziewczynę.
No ale sama tego chciałam. Dzień dobry feminizm.
No i w sumie nie lubię jak facet za mnie płaci no ale to miłe.
No chyba, że Agat płaci, do tego się już przyzwyczaiłam (tak jesteś facetem kochanie, tak,
też Cię kocham, nie nie zabijaj mnie ;P)
Jutro biwak w HOWie. Będzie ciekawie. Mam nadzieje, że wszystko się uda.
Oby.
I że nie zapomnę rano wyjąć mięsa z lodówki ;)
I mam nadzieje, że stał się cud i że Wera i Leszek się pogodzili, bo jak usłyszę tekst
w stylu: powiedz oboźnemu, że coś tam to mnie chyba coś trafi, nie będę się bawić w posłańca.
Jestem niespakowana, nieogarnięta, mam nie umyte włosy, nie obejrzałam
ukochanego serialu i zamiast robić coś pożytecznego to siedzę i pisze notkę.
Boje się swoich zajęć. Boję się że gra nocna się nie uda. Boje się, że nie zrealizuje celów
biwaku. Boję się, że ów biwak będzie kompletną porażką. Boję się, że jedzenie będzie nie zjadliwe.
Boję się, że czegoś zapomnę. No i ogólnie mam pozytywne nastawienie.
No i właśnie sobie przypomniałam, że o czymś mi się chyba zapomniało.
Suuuuper -.-
Damn. Kolejna rzecz o której zapomniałam mi się przypomniała. Niech mnie ktoś zabije!
Dobra idę skoczyć z okna.
Dobranoc. Do niedzieli. Czuwaj:)

środa, 2 listopada 2011

i znowu chandra

Nie wiem czy to jesień, czy powód, który większość z Was zna
ale coraz częściej dopada mnie chandra.
No i generalnie coraz częściej mam ochotę rzucić wszystko, zamknąć się w pokoju,
włączyć muzykę i zapomnieć o wszystkim.


''Co się z nią działo? To miłość, odpowiedział cichutko głos w jej wnętrzu. Nie, niemożliwe.
Tylko dlaczego wciąż był obecny w jej myślach? Dlaczego wciąż chciała, żeby
czas mijał szybciej, kiedy go nie widziała?
Miłość.''

Ciekawe co wyjdzie z naszych planów. Łatwo powiedzieć.
Pojedziemy stopem w Polskę. Niby proste. Tyle tylko, że już widzę kilka ale.
No ale zobaczymy.

I mogę sobie mówić. Narzekać. Marudzić. Wytykać wady. Widzieć wady.
Tyle tylko, że to nic nie zmienia.
Jestem głupią idiotką i tyle.

wtorek, 1 listopada 2011

Dopóki sił będę iść

Domywanie butów mi zajmie jeszcze jakiś tydzień.
Tylko Kundzia i Wera są tak genialne, żeby łazić polem zamiast drogą jak normalny człowiek.
Jestem zmęczona, ściorana i w ogóle idę spać.
Od 6 rano przeszło jestem na nogach.
No ale cóż. Sama tego chciałam. I dobrze mi z tym. Nie żałuje. Mimo, że ten leń
siedzący we mnie bardzo dzisiaj protestował.
No ale dostał kopniaka w dupę i dał mi żyć.
Miło było zobaczyć HOW. No ale zmieniło się tam wszystko straszliwie.
No chociaż gdy zobaczyłam poręcz od schodów, którą malowałam i sklep spożywczy
w którym ekspedientka patrzyła się na mnie jak na idiotkę gdy brałam jedną cebule na fakturę
i ten przystanek z przyklejonym rozkładem jazdy na suficie to jakoś tak mi się ciepło na sercu
zrobiło i poczułam się wręcz jak w domu. Mimo zmian to wciąż stara dobra Wisła Wielka ,
która jest na totalnym odludziu i stary, dobry HOW.
Ciekawa jestem czy pod prysznicem dalej jest ten wielki pająk, a pod gankiem czy wciąż
się wala błyszczyk, którego cała kadra szukała na DMB albo na kursie zastępowych (już nie pamiętam)
w okolicach 3 nad ranem.
Było fajnie :)
No i generalnie nie wiem gdzie to wcisnę ale muszę w mój napchany kalendarz wcisnąć
wyjazd w góry świętokrzyskie w które się wybieram jak sójka za morze
no i zacząć jeździć z Wero i Leszkiem w góry skoro się tak uparli na tą watrę.
Jak sobie przez nich nos odmrożę to zginą marnie...


NIE ROZUMIEM FACETÓW.
owszem świat nie jest prosty. no ale niektóre rzeczy są dla mnie czarno- białe.
kocham albo nie kocham
chce albo nie chce
tak albo nie
egoizm albo altruizm
prawda albo kłamstwo
i nie ma dla mnie czegoś takiego jak kocham trochę, kochać trochę to można skarpetki, a nie
człowieka
nie ma czegoś takiego jak częściowa prawda, jest prawda albo kłamstwo, a tekst, że ktoś
pomijał pewne rzeczy
dla twojego dobra jest cóż... dobijający
nie ma czegoś takiego jak chce ale w sumie nie chce, bo coś tam, kurcze, albo jesteś pewny,
że czegoś chcesz albo nie. Proste

dziękuje, do wiedzenia, dobranoc.