Chyba dalej jestem rozchwianą mentalnie dwunastolatką, która ma takie pokłady uczuć, że lokuje je gdzie popadnie byle ulokować.
I tak jestem z siebie dumna, że potrafiłam spojrzeć Ci w oczy, powiedzieć Ci, że już Cię nie kocham i to była sama prawda.
Zawsze będziemy związani, znamy się nawzajem na pamięć, nie ma nikogo kto nas zna tak jak my siebie. Ale wszystko inne zgasło, wygasło, wypaliło się. W końcu. Przykryte moimi własnymi melodramatami, zakopane pod Twoim infantylnym egoizmem. Jak to jest że zawsze mogę na Ciebie liczyć i jednocześnie nigdy nie mogę na Ciebie liczyć?
Skończy się to w końcu? Ile mogę jeszcze znieść, aż sama siebie podziwiam, że się jeszcze nie gubię w kalejdoskopie.
Za dużo. Za dużo nowych początków, za dużo nowych końców, jedno się jeszcze nie kończy, drugie się zaczyna i kończy zanim zacznie i tak over and over again.
Wariuje.
Koniec.
Za szybko tym razem się potoczyło. Z jednego zauroczenia w drugie. W tle dramaty z przeszłości, zwariować można.
Stara panna z kotami. Wystarczy. Nudne życie proszę, zanim dostanę kota do reszty.
Arrivederci Roma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz