W mojej głowie kłębiły się słowa, setki, tysiące, miliony słów, zdań czy stwierdzeń, które może zmieniły by wszystko, które może nie zmieniły by nic.
Nawet przed sekundę nie powiedziałam tego co rzeczywiście chciałam powiedzieć.
Nawet nie żebym dławiła się słowami czy cokolwiek.
W głowie formułowały się myśli, usta wypowiadały zupełnie coś innego.
Jakby utraciło się połączenie.
Nie wypowiedziałam ani jednego dobrego słowa, ani jednego miłego.
Tak jakby pomimo zdolności mówienia tego co myślę bezpośrednio i wprost to wszystko co dobre i piękne jednak się po drodze straciło.
Jakby limit mówienia "zależy mi", "potrzebuje cie" został wyczerpany.
Wczoraj krzyk. Dziś cisza.
Potrzebuje! Tęsknię! Pragnę...
Po raz kolejny pozwoliłam żeby frustracja przyćmiła mi rozum. A może nie frustracja. Może to ten okropny, przeraźliwy strach. Paraliżujący rozum i serce.
Szczyce się bezpośredniością, a nieustannie rządam "domyśl się" zamiast powiedzieć wprost.
A ja tęsknię i tęsknię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz