Powróciła.
Ta sama.
Zupełnie inna.
Jakby nie minął nawet dzień.
Jakby minęło 1000 lat.
Nie kochasz.
Kochasz?
Auto mknie przez noc. Ucieka? Wraca?
Nic nie osiągniemy.
Osiągniemy wszystko.
Miesza mi się już. Dotyk dłoni. Tak delikatnie, szeptem po skórze, wygięta w łuk. On, ja, Ty?
Czyje dłonie, które dłonie, za kim tęsknię budząc się o świcie?
Czyich dłoni mi brak?
A może to tylko wyśniłam, może nic nie będzie prawdziwe, może... Nic nie było, nic nie ma, nic nie jest?
A ja tęsknię i tęsknię i...
Chciałam żeby problemy się rozwiązały, chciałam nie musieć podejmować decyzji, nie musieć stawać przed wyborami, a wplątałam się, zaplątałam, zagubiłam.
Mam wybór, nie mam wyboru, nie ma żadnych wyborów do podjęcia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz