"Tęsknię do Ciebie przez stół, przy którym siedzimy, tęsknię z fotela na fotel obok, w teatrze czy w kinie (…) na szerokość kołdry, która okrywa nas oboje, tez potrafię tęsknić do Ciebie - przez drzwi łazienki, w której się kąpiesz, i przez schody, po których idziesz do mnie, i przez naskórek mój, szczelnie przywarty do Twego."
Cholerna kolejka górska. Etapy hibernacji i pełnego obudzenia.
Nie wiem czy nie byłam szczęśliwsza w momencie gdy wystarczało mi piwo w barze i dobra książka.
Czemu, och czemu wiecznie pojawia się ktoś kto mnie budzi? Czemu zawsze ale to zawsze budzi mnie osoba z połamanym sercem w pełni zajętym przez poprzednią miłość?
Tęsknię do Ciebie nawet mając Cię obok. Nie ważne jak mocno trzymam Cię w ramionach wiem, że nadejdzie kolejny poranek, który znów mi Cię odbierze nie wiadomo na jak długo.
To JA miałam się nie zakochiwać. To Ja miałam być zbyt połamana. To JA miałam już w nic nie wierzyć.
To tylko seks nie działa w momencie gdy kolejny raz słyszę, że tęskniłeś, że chcesz się przytulić, że nie chcesz mnie stracić.
Przyciągasz i odpychasz. Wciągasz na szczyt, a potem beztrosko wrzucasz w przepaść, bo przecież nic nie obiecywałeś.
Bycie kochanką jest proste. Bezemocjonalne. Standardowe wyznania służące do zaciągnięcia do łóżka są już tak wyświechtane, że nie robią wrażenia. Tylko co wtedy gdy służą nie do tego do czego służyć nijako powinny? Co zrobić z kochankiem, który chce po prostu się przytulić? Co zrobić z kochankiem całującym w policzek, chwytającym za rękę i serwującym śniadanie godne królów?
Zwariuje, oszaleje. Gdzie mój cynizm gdy jest potrzebny? Gdzie mój zdrowy rozsądek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz