niedziela, 7 września 2014

Tylko bogowie mogą być tak kapryśni by dać komuś pasje, miłość do słów i ani odrobiny talentu. Tylko bogowie mogą sprawić by to co kiedyś sprawiało największą przyjemność na świecie teraz stało się koszmarem.Nigdy nie umiałam pisać. Owszem pisałam dobrze, poprawnie, piątkowo ale bez talentu, a teraz...? To co było moją największą pasją teraz przyprawia tylko o ból głowy. Bogowie co ja pocznę bez pisania? Co ja pocznę nie zapisując od brzegu do brzegu kolejnych zeszytów, czemu zapach papieru niegdyś obietnica kojenia teraz jest torturą?
Tak jakby zapominając Ciebie zapomniała i siebie...
Natchnienie gdzie jesteś, co ja pocznę bez maski słów?
I brakuje mi w życiu poezji. I choć są w życiu chwile kiedy niemal czuje jej smak na języku to wymaga się ulotna, nieuchwytna, zadziorna. I tomiki poezji pochowały się po kątach. I śmieją się, drwią pod warstwą kurzu. I gdy otworze jakiś gdy uda się pochwycić to wiem, że kartki będą puste. I nie dla mnie już, nie dla mnie.
I zjadła mnie szarość życia. I nie ma bieli, ni czerni. I błękitów. Nie dla mnie już chmury kłębiste marzeń, bo dorosłam, spokorniałam. I dałam się uchwycić w tryby tego życia. I nie ma co jutro, co będzie, co było w pięknych słowach. I zapomniałam szumów zielonych i szeptów i uśmiechu ''bo ty się uśmiechasz''. I stałam się, miło byłoby rzecz tym kim kiedyś byłam lecz nie.
I jestem kimś obcym dla kogo czajnik nie gwiżdze, kawa nie faluje, latarnie nie pokazują drogi. I stałam się cieniem dorosłym, a jakże, dla kogo droga jest tylko asfaltem prowadzący tam gdzie dojść muszę - do pracy, do szkoły. I nie ma dla mnie marzeń ni bajek, ni mrzonek. I zamyśleń, przemyśleń, bo zapomniałam jak czuć, jak patrzeć, jak być. I nie ma już dla mnie powietrza.