czwartek, 31 stycznia 2013

''I've been a mess since you stayed,
I've been a wreck since you changed,
Don't let me get in your way,
I miss the lies and the pain,
The fights that keep us awake-ake-ake
I'm tellin you!''



w pewien sposób rozumiem co autor/autorka miał na myśli.

środa, 30 stycznia 2013

Do snu

Nie mam dosyć odwagi, aby przed złem życia
w śmierci szukać zbawienia
i wiecznego ukrycia,
ani wiem, czy śmierć kresem ludzkiego istnienia
jest wieczystym?... Ani wiem, czy zło w tej zaziemnej
bezwiednie przeczuwanej przestrzeni tajemnej
nie władnie? Lecz strudzony walką bezowocną
z siłą losu przemocną,
ciebie wołam, śnie cichy... O! gdybyś przez wieki
nie schodził z mej powieki...
Śnie! Ileż razy westchnę do ciebie, gdy jasna
okrutna prawda mózg mój i serce rozdziera...
Jeszcze godzina jedna, dwie - - a potem zasnę
i cichość mnie śmiertelna
kołysze na swym łonie... Duch we mnie umiera,
i jestem, jak trup żywy, bez czucia, bez myśli,
więc złemu niedostępny... Ty mi słodycz zeszłej,
śnie - - chcę choć wizji szczęścia. O! gdybyś przez wieki
nie schodził z mej powieki...

A choćbym dziś zasnąwszy, zamiast spodziewanej
ulgi, miał śpiący stać się łupem widm cierpienia
lub choćby się jątrzyły w nocy owe rany,
zdobyte w walce dziennej,
których ja zapomnienia
szukam w martwości sennej:
jeszcze do cię zawołam, śnie, obyś przez wieki
nie schodził z mej powieki...
K. Przerwa - Tetmajer

''Zginę przez ciebie - nim zginę,
krzyknę, że ginę przypadkiem...''
K. Przerwa - Tetmajer 
Homofobia everywhere.

''Ci ludzie nie są tak do końca normalni ale niech robią co chcą.''

cudownym jest usłyszeć coś takiego od przyjaciółki, od razu cieplej się na duszy robi.

wtorek, 29 stycznia 2013

''Zerwana nić jak cienki włos,
Zwierciadło pęka w odłamków stos,
,,Klątwa nade mną”, woła w głos
Pani na Shalott. ''

Tennyson
Facebook zdecydowanie negatywnie wpływa na mój gust muzyczny. No ale cóż. Zaszyło się.
''śnisz mi się obco''

tak sobie robię konspekt na wos o debacie w sejmie na temat związków partnerskich i zastanawiam się w jakim kraju ja do cholery żyje i jak szybko uda mi się uzbierać na bilet do kanady.
homofobia powinna być karana przymusowym leczeniem. szczególnie u ''elity'' społeczeństwa jaką podobno są posłowie. za taką ''elitę'' i ''inteligencje'' to ja podziękuje.



poniedziałek, 28 stycznia 2013


lekcje polskiego - istna magia

Post niżej macie chyba najsłynniejszy fragment ''Ferdydurke''.
Tak w skrócie '' A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? (...) Bo Słowacki wielkim poetą był.''.
A skąd mi się to wzieło?
Dzisiejsza lekcja polskiego była niczym żywcem z powieści Gombrowicza wyjęta.
Nie wiem czy to jest jakaś farsa, dom wariatów czy szkoła katolicka ale ocenianie ucznia za poglądy chyba mija się z celem prawda?
Ale może zacznę od początku...
Parę tygodni temu moja klasa pisała wypracowanie z ballady Leśmiana, a mianowicie z ''Żołnierza''.
Ballady tej nie cierpię, nie znoszę i generalnie kompletnie nie trawie. Zdecydowanie wole utwory Leśmiana w stylu ''Dzień skrzydlaty'', ''Nocą umówioną'' czy ''***(W innym sadzie)''.
Gdy dostałam ten cudowny utwór przed nos nie wiedziałam śmiać się, płakać czy rwać włosy z głowy. Po 30 minutach tępego wpatrywania się w dziewiczo czystą kartkę nabazgrałam to magiczne wypracowanie na te cudowne 250 słów. Szło mi to jak po grudzie ale szczęśliwie przez to przebrnęłam. Oczywiście jak to ja nie mogłam się powstrzymać przed wbiciem panu B. szpilki w tyłek i używając dość oględnych i ugrzecznionych sformułowań napisałam co o tym wierszu myślę.
Haja była pod niebiosa. Pan B. nawet poświęcił tusz w długopisie i na pół strony A4 napisał mi co o mnie myśli.
A mianowicie...
Jak ja śmiem nie wielbić tego wiersza? Przecież Leśmian wybitnym poetą był! Jak mnie nie zachwyca jak mnie ma zachwycać? Przecież mądrzejsi ode mnie uznali, że Leśmian wybitnym poetą był, więc każdy wiersz ma zachwycać i koniec. No i ten wiersz wcale nie jest stricte religijny, z religią to on NIC wspólnego nie ma, więc jak ja śmiem sugerować, że do niektórych osób przesłanie tej ballady może nie trafiać. Poza tym ja przecież KOMPLETNIE nie znam twórczości Leśmiana więc nie powinnam wypowiadać się na temat tego czy ta ballada jest lepszym czy gorszym utworem poety.
Krew oczywiście we mnie zawrzała, para mi poszła przez uszy ale ugryzłam się w język pokiwałam główką i darowałam sobie dyskusje. To jest takie uroczę, że pan B. sugeruje, że twórczość Leśmiana to ja pierwszy raz na tym wypracowaniu zobaczyłam, a jeszcze bardziej uroczę jest to, że wszystkie osoby, które pisały peany wręcz na temat tej ballady i jej twórcy dostały tróje.
(Tak trója to wyróżnienie, bo większość klasy dostało dwa plus).
Generalnie klasa jest standardowo zachwycona panem B., jego ocenianiem według jego ''widzimisię'', jego podejściem - myśl co chcesz ale masz myśleć to co ja - jego nie zauważaniem w pracach nawiązywań do całej twórczości Leśmiana i co do jego stylu, przez co parę osób ma obniżoną ocenę, jego czepianiem się o powtórzenia gdzie w niektórych miejscach naprawdę nie dało się ich uniknąć lub wyszukiwaniem powtórzeń pół kartki dalej (rozumiem, że jak użyje jakiegoś słowa to przez całe wypracowanie już jest na nie zakaz?) czy wyszukiwaniem powtórzeń wręcz na silę (podobne słowa, czy różne związki wyrazowe używające tego samego słowa choć w innym połączeniu czy kontekście).
I nie nie piszę tego subiektywnie. Nie tylko ja mordowałam pana B. wzrokiem, nie tylko ja próbowałam spopielić kartkę z uwagami samym wzrokiem, nie tylko ja dostałam totalnego wkurwa.
A najbardziej do szału doprowadzają stwierdzenia pana B., że my nie umiemy pisać wypracowań i go w ogóle nie słuchamy jak nam radzi. No jak nas nie nauczył pisać poprawnie to nie umiemy, z sufitu nam ta umiejętność nie spadnie, a można założyć, że od gimnazjum nam się zapomniało jak dobrze pisać. A jego ''cenne'' rady i uwagi to o kant dupy potłuc. Są bezużyteczne i niczego nie uczą.
Arr!



(przepraszam za styl)

''Słowacki wielkim poetą był''

''co to mamy na dzisiaj? — rzekł surowo i zajrzał do programu. — Aha! Wytłumaczyć
i objaśnić uczniom, dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt? A zatem,
panowie, ja wyrecytuję wam swoją lekcję, a potem wy z kolei wyrecytujecie
swoją. Cicho! — krzyknął i wszyscy pokładli się na ławkach, rękami podpierając
głowy, a Bladaczka, nieznacznie otworzywszy odnośny podręcznik, zacisnął usta,
westchnął, stłumił coś w sobie i rozpoczął recytację.
— Hm... hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i
miłość? Dlaczego płaczemy z poetą czytając ten cudny, harfowy poemat W
Szwajcarii? Dlaczego, gdy słuchamy heroicznych, spiżowych strof Króla
Ducha., wzbiera w nas poryw? I dlaczego nie możemy oderwać się od cudów
i czarów Balladyny, a kiedy znowu skargi Lilii Wenedy zadźwięczą, serce
rozdziera się nam na kawały? I gotowiśmy lecieć, pędzić na ratunek
nieszczęsnemu królowi? Hm... dlaczego? Dlatego, panowie, że Słowacki
wielkim poetą był! Wałkiewicz! Dlaczego? Niech Wałkiewicz powtórzy —
dlaczego? Dlaczego zachwyt, miłość, płaczemy, poryw, serce i lecieć,
pędzić? Dlaczego, Wałkiewicz?(...)
— Dlatego, że wielkim poetą był! — powiedział Wałkiewicz, uczniowie
wycinali scyzorykiem ławki albo robili małe kuleczki z papieru, najmniejsze, jak
mogli, i wrzucali je do kałamarza. Był to niby staw i ryby w stawie, więc też łowili
je na wędkę z włosa, ale nie udawało się, papier nie chciał chwytać. Więc włosem
łechtali nos albo podpisywali się w zeszytach, raz za razem, to z zakrętasem, to
bez, a jeden kaligrafował przez całą stronicę: — Dla-cze-go, dla-cze-go, dla-cze-
go, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, wac-ki, wac-ki, Wa-cek, Wa-cek-Sło-wac-
ki-i-musz-ka-pchła. (...)
Nauczyciel westchnął, stłumił, spojrzał na zegarek i mówił.
— Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego
kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię
wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze w głowy — a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą. Proszę zapisać sobie temat wypracowania domowego: „Dlaczego w poezjach wielkiego poety,
Juliusza Słowackiego, mieszka nieśmiertelne piękno, które zachwyt wzbudza?"
W tym miejscu wykładu jeden z uczniów zakręcił się nerwowo i zajęczał:
— Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Wcale się nie zachwycam! Nie
zajmuje mnie! Nie mogę wyczytać więcej jak dwie strofy, a i to mnie nie zajmuje.
Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca? — Wytrzeszczył
oczy i usiadł, grążąc się w jakieś bezdenne przepaście. Naiwnym tym wyznaniem
aż zakrztusił się nauczyciel.
— Ciszej, na Boga! — syknął. — Gałkiewiczowi stawiam pałkę. Gałkiewicz
zgubić mnie chce! Gałkiewicz chyba nie zdaje sobie sprawy, co powiedział?
GAŁKIEWICZ
Ale ja nie mogę zrozumieć! Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie
zachwyca.
NAUCZYCIEL
Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi,
że go zachwyca. GAŁKIEWICZ A mnie nie zachwyca. NAUCZYCIEL
To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny.
Innych zachwyca. GAŁKIEWICZ
Ale, słowo honoru, nikogo nie zachwyca. Jak może zachwycać, jeśli nikt nie czyta
oprócz nas, którzy jesteśmy w wiehu szkolnym, i to tylko dlatego, że nas zmuszają
siłą... NAUCZYCIEL
Ciszej, na Boga! To dlatego, że niewielu jest ludzi naprawdę kulturalnych i na
wysokości...                    
GAŁKIEWICZ
Kiedy kulturalni także nie. Nikt. Nikt. W ogóle nikt. NAUCZYCIEL
Gałkiewicz, ja mam żonę i dziecko! Niech Gałkiewicz przynajmniej nad
dzieckiem się ulituje! Gałkiewicz, nie ulega kwestii, że wielka poezja powinna
nas zachwycać, a przecież Słowacki był wielkim poetą... Może Słowacki nie
wzrusza Gałkiewicza, ale nie powie mi chyba Gałkiewicz, że nie przewierca
mu duszy na wskroś Mickiewicz, Byron, Puszkin, Shelley, Goethe...
GAŁKIEWICZ
Nikogo me przewierca. Nikogo to nic nie obchodzi, wszystkich nudzi. Nikt nie
może przeczytać więcej niż dwie lub trzy strofy. O Boże! Nie mogę...
NAUCZYCIEL
Gałkiewicz, to jest niedopuszczalne. Wielka poezja, będąc wielką i będąc
poezją, nie może nie zachwycać nas, a więc zachwyca. 
GAŁKIEWICZ A ja
nie mogę. I nikt nie może! O Boże!
Nauczycielowi pot kroplisty zrosił czoło, wyjął z pugilaresu fotografię
żony i dziecka i próbował wzruszyć nimi Gałkiewicza, lecz ten powtarzał
tylko w kółko swoje: „Nie mogę, nie mogę". I to przejmujące „nie mogę"
rozpleniało się, rosło, zarażało, już z kątów dochodziły szmery: „My też nie
możemy", i zagrażać jęła powszechna niemożność. Nauczyciel znalazł się w
okropnym impasie. Lada sekunda mógł nastąpić wybuch — czego? —
niemożności, lada moment dziki ryk niechcenia mógł porwać się i dopaść
dyrektora i wizytatora, lada chwila gmach cały mógł runąć grzebiąc pod
gruzami dziecko, a Gałkiewicz właśnie nie mógł, Gałkiewicz ciągle nie mógł i
nie mógł.''

Ferdydurke

niedziela, 27 stycznia 2013

Trochę mnie nowy odcinek pamiętników rozbił na kawałki.



ocalenia.

''Broken lines, across my mirror
Show my face, all red and bruised
And though I screamed and I screamed, well no one came running
No I wasn't saved, I wasn't safe from me''










Jestem przecież jak pchła, jak ziarenko piasku, jak zapałka. Nieistotna. Ginąca w ogromie. Jestem ulotna. Jestem przelotna. Jestem by zniknąć w obliczu zmian. Jestem na chwile. Zawsze. Od zawsze. Na zawsze. Zmieniana. Wymieniana. Zawsze po chwili nie potrzebna. Przeszkoda. Zarys. Rysa na szkle. Zawsze nie taka jak być powinna. Wieczne pretensje. Wieczne żale. Ekstrawertyczna introwertyczka. Pomieszanie z poplątaniem.

Ikażdaprzyjaźńsypiesięwciążiciąż. Bojapoprostunielubieludzi. Nierozumiem. Niechę. Niebędę.

Ciężkie obietnice ubrane w lekkie słowa.




Każdą przyjaźń trzymam na włosku. I tańczę na główce szpilki utrzymując równowagę. I uczę się każdego dnia jak. Jak funkcjonuje to dziwnechoreinne społeczeńśtwo. Bo nie rozumiem. Nie rozumiem. Chęci życia. Popędu. Pędu. Wyścigu szczurów. Relacji. Nie toksyczności. Normalności. Związków. Lubienia. Nie emocji. Codzienności. Ludzi. Ludzi. Ludzi.


Naucz mnie.




Nie balansować nad przepaścią. Nie upadania. Nie kłócenia. Nie samotności. Nie inności.



''Chcąc żyć iść muszę, lub zostając - umrzeć.''
W.Szekspir

czwartek, 24 stycznia 2013

Odmówiłam sama sobie prawa do szczęścia i teraz za to płace.

Miss nothing

''I'm miss autonomy, miss nowhere
I'm at the bottom of me
Miss androgyny, miss don’t care
What I've done to me

I am misused, I don’t wanna do
Be not your slave
Misguided, I mind it, I'm missin the train.

And I don't know where I've been
And I don't know what I'm into
And I don't know what I've done to me

And as I watch you disappear into the ground
My one mistake was that I never let you down
So I'll waste my time, and I'll burn my mind

(...)
Miss matter you had her
now she’s goin’ away

I'm misused, misconstrued
I don’t need to be saved
Miss slighted, I mind it
I'm stuck in the rain''


*** (Kocham cię jeszcze... Ani mnie powiedzieć)

Kocham cię jeszcze... Ani mnie powiedzieć
nie wolno tego, ani tobie wiedzieć,
lecz ja nie żądam nic, nawet pamięci...
A wszak tym, którym na oczy się rzuci

noc: o jasności nikt marzyć nie broni,
i to marzenie najwięcej ich nęci,
chociaż im jasność nigdy już nie wróci
i chociaż bardzo cierpią tęskniąc do niej. 

K. Przerwa - Tetmajer

środa, 23 stycznia 2013

"Kochany pamiętniku. Wmawiałam sobie, że można się poddać, nie ryzykować, twierdząc, że nie czas na zmiany. Ale to był tylko pretekst. Usiłuję uciec od prawdy, a prawda jest taka, że się boję. Jeśli dam sobie prawo do choćby chwilowego szczęścia, cały świat runie i nie wiem, czy to przetrwam"
TVD

wtorek, 22 stycznia 2013

marudzenia

zamiast uczyć się (wszak koniec szkoły, o przyszłość trzeba walczyć) tonę w poezji i zastanawiam się jak umknąć przed tym wariactwem, które ogarnęło mój dom (remont łazienki, czyli dom stoi na głowie, woda jest zakręcona, a ja zmywałam farbę z włosów w zlewie w kuchni modląc się, żeby woda pozostała odkręcona przez najbliższe 5 minut) i przed totalnym chaosem, który znów mnie ogarnia.
nie umiem kierować moim życiem więc znów uciekam w książki. przynajmniej nad tym mam kontrole.
jutro zapieprz cały dzień, a ja wychodzę z założenia, że to co dzisiaj miałam zrobić za jutro - zrobię pojutrze.
cudowny dzień lekcje od 7.10, a planowany powrót do domu hmmm... jak dobrze pójdzie to po 20.00
nie chce już być dorosła i odpowiedzialna. chce wsiąść na miotłę, polecieć na księżyc i mieć wszystko w nosie.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

potatoes gonna potatoe

zaczyna przerażać mnie mój konformizm. usiłując być nonkonformistyczna tylko pogłębiam swój oportunizm. jestem zbyt wygodna, zbyt pusta, zbytni ze mnie twór dzisiejszych czasów.

i choć niczym rasowy hipster czytam Bukowskiego, słucham własnej muzyki i czytam książki niekoniecznie lansowane na bestsellery roku to jestem bardziej ''meinstrimowym'' gimbusem niż większość gimbusów.

rozterki. wielkie krzywdy i wielki nieogar własnego życia.
jakie to dorosłe.
jestem burakiem nad burakami.

zatonęłam w poezji szukając sensu w bezsensie.

Bez nas

Odejdźmy już nie wróćmy
nareszcie samotność będzie sama
miłość bez chęci posiadania
Bóg bez pytań
rozpacz bez reklamacji
piękno bez estetyki
niebo białe po burzy po deszczu niebieskie

jeszcze trochę pomarudzi ostatnie słowo jak bezradny baran
jeszcze wiatr szarpnie oknem bo ciepło spotka zimno
poskacze zielony pasikonik który porzucił wielkość
żeby wybrać szczęście
jeszcze zaboli długopis co mi został po matce
ale wszystko będzie już naprawdę
bo bez nas

ks.J.Twardowski

Bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu są tacy, którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni, co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

Bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka - jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie moga byc razem
jak bażanty, co nigdy nie chodzą parami

Można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
Nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
 
ks.J.Twardowski 

niedziela, 20 stycznia 2013

***(Jestem za blisko...)

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu
pod korzeniami drzew. Jestem za blisko.
Nie moim głosem śpiewa ryba w sieci.
Nie z mego palca toczy się pierścionek.
Jestem za blisko. Wielki dom się pali
beze mnie wołającej ratunku. Za blisko,
żeby na moim włosie dzwonił dzwon.
Za blisko, żebym mogła wejść jak gość,
przed którym rozsuwają się ściany.
Już nigdy po raz drugi nie umrę tak lekko,
tak bardzo poza ciałem, tak bezwiednie,
jak niegdys w jego śnie. Jestem za blisko,
za blisko. Słyszę syk
i widzę połyskliwą łuskę tego słowa,
znieruchomiała w objęciu. On śpi,
w tej chwili dostępniejszy widzianej raz w życiu
kasjerce wędrownego cyrku z jednym lwem
niż mnie leżącej obok.
Teraz to dla niej rosnie w nim dolina
rudolistna, zamknięta ośnieżona górą
w lazurowym powietrzu. Ja jestem za blisko,
żeby mu z nieba spaść. Mój krzyk
mógłby go tylko zbudzić. Biedna,
ograniczona do własnej postaci,
a byłam brzozą, a byłam jaszczurką,
a wychodziłam z czasów i atłasów
mieniąc się kolorami skór. A miałam 
łaskę znikania sprzed zdumionych oczu,
co jest bogactwem bogactw. Jestem blisko,
za blisko, żeby mu się śnić.
Wysuwam ramię spod głowy śpiącego,
zdrętwiałe, pełne wyrojonych szpilek.
Na czubku każdej z nich, do przeliczenia,
strąceni siedli anieli.
 
W.Szymborska 
''Uwięziona: banieczka
w poziomicy, stworzenie
pod szkłem i podzielone;
lub inne szkło i drżenie:
kompas, igła, wariacka
niepewność, w którą stronę.
Uwolniona: ucieczka -
gdy termometr znienacka
stłuc - rozgorączkowanej
gromadki zwanej Rtęć;
i Tęczowy Ptak, w skośnej
krawędzi szlifowanej
pustki lustra, na oślep
mknący, dokąd ma chęć!''

E. Bishop

choć tłumaczenie nijak się ma do lekkości oryginału to i tak mnie urzekło. 

z objęć...

''nie jest przyjemnie być rozciągniętym
na krzyżu
i pozostawionym samemu sobie
dużo przyjemniej jest zapominać miłość
która nie wypaliła
jak nie wypalają w końcu
wszystkie miłości...
(...)

umierałem zbyt wiele razy
wierząc i czekając
 

czekając w pokoju
patrząc na popękany sufit
czekając na telefon, list, pukanie do drzwi, jakikolwiek odgłos...
doprowadzony do obłędu
podczas gdy ona tańczyła z nieznajomym w obcym klubie...
 

z objęć jednej kobiety
prosto w objęcia innej
 

nie jest przyjemnie umierać na krzyżu
dużo przyjemniej jest słyszeć swoje imię
szeptane w ciemności.''
C.Bukowski
 

never know



niektóre piosenki tekstem trafiają idealnie w sedno.

Otępienie.

Bywają takie dni kiedy i w lustro boje się spojrzeć. Jakbym irracjonalnie się bała, że odbicie spojrzy z wyrzutem i spyta ''co zrobiłaś ze swoim życiem''.
Szczerzy się widmo moich strat. Lista zmarnotrawionych dni rośnie proporcjonalnie do moich ciągłych upadków. Tak jakby i dno przestało być stałe. Tak jakby nawet i piekła miały mnie dość i chciały się mnie pozbyć. Wciąż coś wyciąga mnie przepaści. I rzuca bezradną, na czworakach, na ziemie. A ja uparcie wracam do krawędzi i rzucam się w dół. Bo kiedyś przynajmniej dno było trwałe.Dawało namiastkę prawdziwości.
Wypełniam pustkę ciszą i fałszywym szczęściem zrodzonym z możliwości bycia tchórzem. Świat nałożył mi maskę, a ja z wdzięcznością ją przyjęłam nie musząc się już kryć. Nie musząc już się definiować.
Duch osłabł, a forma jest tylko plastikową foremką stworzoną przez ludzi.




Abstrakcyjnie im dłuższa pobudka tym gwałtowniejsza.


Chyba oszalałam do szczętu.

sobota, 19 stycznia 2013


Głowy bez twarzy

oszaleć, zabić się czy
ciągnąć dalej?
 

siedzieć tu teraz to
groteskowo doskonale
zajęcie: z niczym
nieporównywalne.
 

porażona przeszłość i krotka
przyszłość.
 

w takie dni
można dostać chandry
z powodu wróżby w chińskim
ciastku.
 

listopad wkrada się na czworakach
jak trędowaty.
 

a może jest jednak gdzieś jeszcze
dla nas
miejsce.
 

nie chodzi o działanie
tylko o czekanie,
 

nie o czekanie
tylko o trwonienie.
 

nie o trwonienie
tylko o trwałość tego
co strwonione.
kto tak właśnie wierzy
ten przytakuje.

C.Bukowski

czwartek, 17 stycznia 2013

wtorek, 15 stycznia 2013

Sen.






Iść przez sen ku tobie,

w twe słodkie ręce obie...

przez pola długie ogromnie,

sadzone w rzędy doniczek...

samych niebieskich konwalii

i szafirowych goryczek...

...przejść przez jezioro nieduże,

zrobione z drewnianej balii...

i trochę nieprzytomnie

iść dalej przez bór ciemny, w którym kwitną róże,

lecz w którym się nie pali ani jedna świeca...

gdzie straszy stary niedźwiedź dziecinny zza pieca,

dziś przerobiony na kota...

I widzieć w oddali już twoją psią budę

z kryształu, blachy i złota...

przedrzeć się z trudem poprzez dziwną grudę...

i jeszcze ten rów przebyć...

- potknąć się - i już nie być.
 
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria  

poniedziałek, 14 stycznia 2013

*** (doba jest taka długa...)

doba jest taka długa
jeśli nie będę umierać kilka razy
na dobę
czym wypełnię czas

mam go pełne ręce
i pełne włosy
to jest żmudna praca pająków
sieć

a gdy odchodzi
zostaję zupełnie lekka
jak okruch ziemi
której odjęto myśl

Halina Poświatowska

Wośp

To był baaaardzo długi weekend.
Sobota;
1.Mój absolutny brak zdolności organizatorskich ujawnił się całkowicie, po prostu bez komentarza co do szatni.
2. Nic tylko się zastanawiać czy to był mangowy wośp czy zlot branży. Nie wiem czy w zeszłym roku się kryli po kontach czy po prostu byłam jakaś kompletnie ślepa. To było... dziwne.
Niedziela
1.Zimno
2.Zimno
100.Zimno!

Dzisiaj szkolny koncert na którym uzbieraliśmy raptem 1061,18 zł.
Grunt to blacha ciasta osiągająca zawrotną cenę 250 zł.
Narty poszły taniej. 

A jako, że nabywcą nart była Gośka to w najbliższym wolnym czasie będę się bawić w instruktora jazdy (buhaha).

Przeziębienie mnie rozkłada, piszę bez sensu, więc

See you.
Buziaczki.


wtorek, 8 stycznia 2013


''Łatwiej się utopić, łatwiej skoczyć w toń''
''Wieczni''
Alma Katsu

***



 Ach, to nie było warte

by sny tym karmić uparte



by stawiać duszę na kartę

ach to nie było warte.



Ach, to nie było warte

by nosić łzy nie otarte



i by mieć serce wydarte

to wcale nie było warte...
 
 
Maria Jasnorzębska-Pawlikowska 

och, tak?

Och już pamiętam. Już sobie przypomniałam. Już wiem.
Już wiem czemu unikam jak tylko mogę, jak tylko się da, spędzania czasu z ludźmi, którzy jeszcze tak nie dawno byli dla mnie wszystkim.
Rzuciłam wszystko i wszystkich. Zmieniłam się. Diametralnie. Olałam wszystkich, którzy coś dla mnie znaczyli. Straciłam przyjaźnie. Straciłam znajomych. Raniłam.
Przez pewien czas ''sekta'' (jak to stwierdziły koleżanki W.) była dla mnie całym światem.
I do czego mnie to doprowadziło? Wyrzuty sumienia, wieczna gorycz, wieczne poczucie porażki.
Doprowadziło mnie to tylko do tego, że gdy patrze w lustro widzę grubą krowę, która nic nie osiągnęła, jest bezdennie głupia, niepoukładana i tylko zawodzi.
Smutna konkluzja ale cóż.
I gdy czytałam ostatnią notkę Z. to... jednocześnie najbardziej na świecie żałuje, że kiedykolwiek wstąpiłam do ''sekty'' ale też i cieszy mnie, że, co prawda przez moment ale jednak, coś zbudowałam. Coś co pozostanie w niektórych sercach na zawsze. I może, może, choć parę szans zniszczyłam, choć wiele osób chcąc nie chcąc sprowadziłam na manowce, to jednak coś w niektórych sercach zasiałam, coś zmieniłam na lepsze. 

''Przyjdzie rozstań czas
I nie będzie nas
Na polanie tylko pozostanie
Po ognisku ślad.''

''I wake up and wonder how everything went wrong.
Am I the one to blame?
I gave up and left you for a nowhere-bound train.
Now that train has come and gone.''



poniedziałek, 7 stycznia 2013

***

Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi
nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję
 Halina Poświatowska

niedziela, 6 stycznia 2013




Our friends are all hurting from moments and regrets and charity laced with a lie.
And still we keep hoping, to fix all the defects and strengthen these seminal ties
We go on together for better or worse, our history is too real to hate.
Now and forever we stay until morning, and promise to fight for our fate.
Wszystko szare
                        szare
                                 szare
                                           szare
                    szare

Obojętnie. Pusto. Bezdźwięcznie.
 

***

Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym sadzie, w innym lesie, —
Możeby inaczej zaszumiał nam las,
Wydłużony mgłami na bezkresie...

Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd
Jęłyby się dłonie, dreszczem czynne, —
Możeby upadły z niedomyślnych ust
Jakieś inne słowa — jakieś inne...

Możeby i słońce zniewoliło nas
Do spłonięcia duchem w róż kaskadzie,
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie...
B. Leśmian

czwartek, 3 stycznia 2013

Już straciłam nadzieje na wystruganie nowych wioseł i załatanie kanu. Rzeka stała się zbyt rwąca, a to co zostało za plecami zbyt kuszące.
Nic się nie zmieniło, wiesz?
Utknęłam. Tam. Wtedy.
I teraz już za późno.

Do jednej w raju


Byłaś mi wszystkim, o miłości moja,
Za czym duch tęskni jakby za mirażem,
Czarowną wyspa, o miłości moja,
I żywej wody źródłem i ołtarzem,
Który sam Pan Bóg w żywe kwiaty stroi
I wszystkie kwiaty owe były -- moje!

O śnie, zbyt cudny, abyś trwać mógł dłużej,
Świetlana nadziejo, obrazie anioła,
Coś po to błysnął, aby zniknąć w burzy...
Naprzód! Głos jakiś ku Jutru mnie woła,
Lecz duch mój w przystań, co się wiecznie chmurzy,
Wciąż zapatrzony -- na Przeszłości czoła,
Bezsilny krąży wśród błędnego koła.

Bo oto iście -- biada mi, o biada!
Zagasły wszystkie mego życia słońca;
Nigdy już -- nigdy już -- nigdy! powiada
Głos mi tajemny, co od mórz bez końca
Po brzeg piaszczysty -- strasznym echem włada:
Dąb nie zakwitnie, co go grom roztrąca,
Ani rannego orła lot, co spada!

I życie moje -- to bólu zachwyty --
A nocy moich bezsenne marzenia
Płyną, gdzie oczu twoich blask ukryty,
Tam, kędy ślady twoich nóg stąpienia.
Tam, gdzie eterów toczą się błękity --
U wiekuistych światłości strumienia.
E.A Poe

re

Przyjęło się uważać, że gdy ktoś stwierdza ''jestem za gruby/gruba'' ''jest mi smutno, jest mi źle'' ''jestem taki/taka siaka i owaka'' to oczekuje pocieszenia, zaprzeczeń i wręcz glorii na swój temat.
Jak to napisał N.Sparks ''większość z nich uważała, że kiedy opowiadasz im o swoich
problemach czy kłopotach, to znaczy, że oczekujesz ich opinii, chociaż tak naprawdę chcesz
tylko tego, żeby cię wysłuchali.''.
Albo po prostu chcesz się wygadać przed samym sobą czy zostawić sobie widoczny, krzyczący znak;
ok, było, jest, zdarza się ale od teraz zmienię to siamto i owamto, a jak mi znowu się nie będzie chciało to sobie wejdę i przeczytam jaka/jaki to byłem/byłam nieszczęśliwy/nieszczęśliwa.

Lub po prostu czasem to jedyny sposób na dosadne przekazanie prostego przekazu; moje życie, moje wybory, pocałujcie mnie w tyłek.

Nie zawsze trzeba zakładać, że ktoś podnosi sobie ego, czasami ktoś krzyczy dla samego krzyku czy też dlatego, że ów krzyk jest po prostu dla niego ważny.

Nie. Nie chce usłyszeć: nie odchudzaj się, jesteś szczupła etc.
już prędzej wolałabym: o odchudzasz się... fajną dietę ostatnio w necie znalazłam.
Poza tym już straciłam nadzieje, że uda mi się od tak przekonać... pewne osoby, że to mój wybór i pozostanie niezmienny.

Poza tym hejty dadzą mi dodatkową motywacje jakkolwiek to dziwne.

Pozdrawiam.



Zaczynają mnie przerażać ''natręty'' futrujące mnie czekoladą, bo cycki.





''O! Jeszcze 20 minut czasu... To może jeszcze trochę pianki... o i lakier też się przyda! O a tu mi odstaje! A może jeszcze zdążę wyprostować? Nie, nie podoba mi się. Wyczesze ten lakier. Albo jednak nałożę jeszcze raz... Fcuk... zapomniałam o piance... Się wyczesze... No i tu mi jeszcze kosmyk odstaje...
Ej zaraz... Macieeeek! Która godzinaaaa?!''

''7.55''

Faaaak.

Nigdy, przenigdy nie ścinam już włosów.
Fryzjerki to zło.
A moje włosy jeszcze gorsze.
Mam nadzieje, że do ferii mi odrosną.
I dzięki niebiosom, że żadnego biwaku na razie nie ma, bo nie wyobrażam sobie targać ze sobą
prostownicy, pianki i lakieru.

I'm plastic, it's fantastic.

środa, 2 stycznia 2013

Padłam.
Dorwałam się dzisiaj do swojej karty zdrowia u pielęgniarki i...
gimnazjum: 171 cm wzrostu - waga 49,5 kg
podstawówka: 164 cm wzrostu - waga 40 kg
itd...
cóż.
wow.
no ale skoro w gimnazjum udawało mi się mieć taką wagę to...
cóż. jeszcze 9kg w dół.
powoli staje się to coraz bardziej chore.
w święta sobie pofolgowałam
ale teraz...
wszystko kręci się tylko wokół tego... waga, waga, waga i nic poza tym.
i zaczyna to wpływać na moje relacje międzyludzkie.
ale mam to w nosie.
od połowy gimnazjum jestem... gruba.
i mam tego dość.
 tak chce być wychudzonym wieszakiem.
tak chce mieć niedowagę.
która dziewczyna w dzisiejszych czasach nie balansuje na granicy niedowagi?
to jest powszechne... normalne.
i ja też... chce.
a potrafię być bardzo uparta jeśli chce.
więc cóż. 9 kg.
czas start. 

wtorek, 1 stycznia 2013

Obsesja.
W głowie tylko chór.
Szybciej, więcej, szybciej, więcej.
69/68.
Za dużo. Za dużo. ZA DUŻO.

A może jeszcze ciasteczko? Albo dwa?