poniedziałek, 29 października 2012

***

Obojętnieje. Twoje słowa wcześniej wzbudzające irytacje, teraz wzbudzają już tylko śmiech. Nie mów mi o szacunku. Osoba, która nigdy w życiu nikogo nie szanowała jest ostatnią, która powinna nim łaskawie obdzielać. Nigdy na nic nie zasługiwałam, byłam tylko cieniem, tłem na, którym mogłaś błyszczeć. Byłam, bo byłam potrzebna, a gdy przestałam być to odstawiłaś mnie do kąta i od tak wykreśliłaś z życia.
Przepraszam, że byłam tak naiwna by wierzyć w przyjaźń. Milcz i krzycz dalej. Ale już nie do mnie. Tylko nie płacz później, że zostałaś sama.

niedziela, 28 października 2012

Zabija mnie od środka


Łudziłam się. 
Łudziłam się przeszło 11 lat.
Teraz mam nauczkę.
Prawdziwa przyjaźń nie istnieje?

Bo tego, że męskie obietnice nie znaczą nic 
nauczyłam się już dawno. 

***

Milczysz. Zarzuty spływają mi do ust, dławią mnie, duszą, walczą by je wykrzyczeć. Milczysz. Nie obchodzi Cię, nie wzrusza walka widoczna na mojej twarzy, moja własna, mała, prywatna burza. Milczysz. Chce mi się krzyczeć, walić pięściami, wyrzucić z siebie natłok przytłaczających mnie emocji. Milczysz. Przecież o co mi chodzi? Przecież ja na nic nie zasługuje, nic nie powinnam oczekiwać. Nie zasługuje nawet na pamięć, na krótkie westchnienie, na lakoniczne słowa.

Forever

''In the brightest hour
Of my darkest day
I realized
What is wrong with me.

Can't get over you
Can't get through to you
It's been a helter-skelter romance from the start

take these memories
that are haunting me
of a paper man cut into shreds
by his own pair of scissors
he'll never forgive her
he'll never forgive her

Because days come and go
But my feelings for you are forever
Because days come and go
 But my feelings for you are forever''




urodzinowo

Nie będę pisać poetycko, ubierać w barwne słowa, dogłębne przesłania i kwiecistość zdań.
W skrócie: ''przyjaciele'' pocałowali mnie w tyłek, Ci po których się nie spodziewałam okazało się, że pamiętali, a ten, któremu obiecałam solennie, że jeśli kiedykolwiek zapomni o moich urodzinach to urwę mu jaja do samego kręgosłupa nie rzucił nawet krótkiego ''100 lat'' na fejsbukowej tablicy.
Dziękuje. Z całego serca dziękuje. Też Was ludzie kocham.
I nie uwierzę, że nie dało się przez cały dzień wysłać choćby smsa.
Po niektórych spodziewałam się, że nie będą pamiętać i nie zamierzam nad tym specjalnie ubolewać, wszak to tylko urodziny.
Po niektórych nie spodziewałam się, że pamiętać będą i to nawet bez przypomnienia na fejsbuczku.
Jednak mimo wszystko jeśli się od kogoś życzeń jakichkolwiek, najbardziej laickich spodziewało, a mimo to nie nadeszły to to cholernie boli.
I gdy się w dniu urodzin dowiaduje, że ''przyjaciółka'' po 11 latach przyjaźni całuje Cię w dupę, i to po tylu dozgonnych obietnicach, i to jeszcze nie bezpośrednio tylko poprzez obrabianie dupy przy znajomych to generalnie ma się bardzo udane urodziny -.-


Rok temu sądziłam, że nadzieja nigdy nie umiera. Mimo wszystko.
Byłam cholerną romantyczką, cholernie głupia i cholernie naiwna.

''Spokój i cisza zaległa w dolinach,
samotny orzeł krąży w kotlinach
Szczyty się wznoszą trwałe, niezmienne
wśród chmur samotne, wciąż bezimienne
Ciszę przerwał krzyk,strącił ciszę z nieba
Kocham i pragnę i Ciebie mi trzeba
 I sny zniknęły w mgłach niepamięci
I sama już dalej iść nie mam chęci.
Dlaczego odszedłeś daleką drogą?
Wszystko co chciałam stało się Tobą.
Lecz nic nie zostało.
 Znikło, odeszło i nie przetrwało.''

kocham Cie Agat, jesteś najlepsiejsza <3

sobota, 27 października 2012

re.

Hej hejterzy dawno Was tu nie było <3

Nie twierdzę, że każdy powinien mieć w szafie komplet turystyczno - wycieczkowy. Nie każdy ma, nie każdy potrzebuje, nie każdy chce mieć. Ja sama wiele lat jeździłam w góry w adidaskach.
Tyle tylko, że nikt mi nie wmówi, że taki problem ubrać adidasy za kostkę (ciągle jest na nie moda, założę się, że większość z nas ma je w szafie), które mają jakąś w miarę rozsądną podeszwę, zaimpregnować je, iść do sklepu i kupić grube skarpetki za jakieś 3 zł.
No ale przecież po co? Lepiej pomarudzić, że mokro, że źle, że góry są ble, że szlak nie jest betonowy.
A co do jagód to jest taki cud natury jak woda i wyobraź sobie, że wpadłyśmy na to z Gohą i Wiki, że woda w górach to przydatna rzecz więc EUREKA miałyśmy ją ze sobą i miałyśmy jak jagody umyć.
No po prostu cud boży, że tak się da...!
I możesz mnie hejtować ale gdyby nie ja i M.D., którzy chyba jako jedyni wpadliśmy, że są ludzie, którzy znają te góry i że można do nich zadzwonić to pewnie zejście w dół zajęło by nam więcej czasu.

Miłych hejtów i udanego dnia trolle internetowe. Buziaczki :*

wtorek, 23 października 2012

444

Nie będę przepraszać za szczerość. Wybieraj albo przyjaźnisz się ze szczerymi ludźmi, którzy przywalą Ci prawdą prosto w twarz i nigdy przenigdy nie odwrócą się do Ciebie plecami, albo z ludźmi cukierkowo miłymi, którzy wbiją Ci nóż gdy tylko się odwrócisz.
Życie to nie bajka, a my nie jesteśmy już na tyle młodzi by się przeciwko temu buntować.

Choć sama nieraz mam ochotę krzyczeć i tupać nogą.
Dlaczego mam żyć tak jak powinnam, a nie tak jak chce?

Pytanie naiwne i dziecięce do bólu.


Wpadam dokładnie w taką samą sytuacje, powtarzam te same błędy.

''I did my best to notice
When the call came down the line
Up to the platform of surrender
I was brought but I was kind

And sometimes I get nervous
When I see an open door
Close your eyes, clear your heart
 Cut the cord''

poniedziałek, 22 października 2012

''dobrze zuchem być''

Nie rozumiem. Klasy 1-3 kojarzą mi się ze słodkim nieróbstwem. Nie jestem aż tak stara by nie pamiętać, że ja beztrosko zaraz po powrocie ze szkoły rzucałam plecak w kąt i leciałam na plac zabaw.
Nauka obce mi słowo.
Jedyne co musiałam robić to w okolicach 2-3 klasy podstawówki musiałam wypełniać te durne książeczki z obrazkami by walczyć z dysortografią. No i oczywiście godziny przepisywania fragmentów książek by poprawić mój straszny charakter pisma (co oczywiście niewiele dało, dalej pisze totalnie niewyraźnie i niechlujnie) no ale rzeczywiście w tamtych czasach pisałam tak, że określenie ''bazgrać jak kura pazurem po piasku'' było by eufemizmem.
To jedyne co mi przychodzi do głowy, a i tak klasy 1-3 skończyłam dostając nagrodę ze ''bardzo dobre wyniki w nauce''.
Inne czasy?
Dzisiaj gdy od dzieci 6-7 letnich słyszałam, że rodzice im się każą uczyć i że muszą uczyć się codziennie miałam szczękę mniej więcej w okolicy kolan.
To jest straszne!
A gdzie dzieciństwo?

I dziwi mnie to niezmiernie, że te dzieci są... dziwne. Gdy spytałam się chłopczyka gdzie mieszka to patrzył się na mnie jak na kosmitkę. Ja w wieku 6 lat chodziłam sama do przedszkola, wiedziałam, że mieszkam koło macdonalda i generalnie byłam okularnicą z nosem w książkach. A teraz te dzieci ledwo, ledwo czytają! Pamiętam jak moja 5 letnia koleżanka chodziła do sklepu po przysłowiowe bułki, z karteczką co ma kupić i kluczami na szyi. Wtedy to było normalne. Teraz to patologia.

I rodzice pytający i dopytujący czy sobie radzimy z ich dzieckiem, bo jest trochę nadpobudliwy.
A przecież na pierwszy rzut oka widać, że on po prostu robi to wszystko, bo chce uwagi. Też bym chciała zwrócić na siebie uwagę gdybym była 6 latkiem, który musi się uczyć i ma codziennie zajęcia dodatkowe.



Zuchy przyprawiają mnie o ból kręgosłupa wieszając mi się na szyi, są okropne, wrzeszczące i rozbrykane, a i tak je kocham.
Moja droga?

:)

szkolnie

Nadeszły ciężkie czasy. I to nie, nie dla palaczy. Oczywiście na kaprysie (?) dyrektorki ucierpią Ci co po prostu są ustawicznie głodni lub zwyczajnie kończą wcześnie lekcje, a autobus mają tuż tuż po dzwonku na przerwę. No ale może zacznę od początku...
Moje ukochanie liceum na które narzekam niemalże od momentu w którym pierwszy raz przekroczyłam jego mury (a nie to był drugi raz... w momencie gdy dowiedziałam się, że była awaria systemu, system mnie wywalił i nagle wylądowałam  w klasie mat-ang mając totalne uczulenie na matmę, no i permanentny antytalent do tego cudownego przedmiotu) wymyśliło kolejną genialną rzecz. A mianowicie drzwi od szkoły są zamknięte zarówno na lekcjach jak i przerwach. Czyli jeśli spóźnisz się do szkoły to zostaję Ci albo okno albo skakanie przez płot i wchodzenie przez dziedziniec, bo oczywiście nikogo z kluczem przy drzwiach nie uświadczysz. Dzisiaj ludzie kończący lekcje tęsknie wpatrywali się w odjeżdżający autobus, bo nikt nie wpadł na to, żeby w godzinach popołudniowych otworzyć drzwi. Bo po co. Niech  sobie przez przerwę poczekają.
Plan zakładał, że zamknięte drzwi powstrzymają palaczy. A gdzie tam. Palacze spokojnie kurzą, a ludzie, którzy nie chcą płacić niebotycznych cen w automacie usychają z głodu.
Żegnaj TESCO...
No i nie mogę się doczekać okienka na religii. Koniec z załatwianiem jakichkolwiek spraw w wolnej godzinie, bo przecież jak wyjdę ze szkoły to już nie wejdę. Cudownie.
I ciekawa jestem jak długo będę jutro walić w drzwi by dostać się na dodatkową biologie.
I jak długo się będę wykłócać pod drzwiami, że ja naprawdę kończę lekcje o 11.30 i że nie, nie będę spędzać tej godziny w bibliotece.

Manewry

Manewry techniczno-obronne w Bieruniu.
Standardowo w patrolu musiałam być ze swoim bratem... Nic mnie bardziej nie wnerwia. I jakkolwiek to egoistycznie i małostkowo brzmi jest to główny powód przez który się zastanawiam czy w ogóle pojadę na następne. Mimo wszystko skoro nie nauczyłam się współpracować z moim kochanym braciszkiem przez 17 lat to nie nauczę się przez manewry. Ponadto marudzenie na każdym, każdziusieńkim kroku przyprawia mnie o płacz i zgrzytanie zębów. Mój brat do tego stopnia przebił mnie w marudzeniu, że dorobił się przezwiska ''księżniczka'', a rok rocznie ludzie z szokiem przyznają, że ja na manewrach nie marudzę w ogóle, a on za to wyrabia ponadprzeciętną normę zarówno za mnie jak i za siebie.
Wychowanie nas wychowaniem ale jednak mimo wszystko na manewry jadę się bawić, a nie użerać z księżniczką.
I jestem samolubna i mam to w nosie.
Poza tym nie tylko ja mam alergie na jego marudzenie, każdy kto go chwile posłuchał przyznaje mi rację.


No i oczywiście była wielka akcja ''leczymy Kundzie z lęku wysokości''. Moje wrzaski i piski słyszało pewnie pół Bierunia.
Uwielbiam zadania wymagające znalezienie się choćby metr nad ziemią. Po prostu kocham.

Paintball po ciemku to był totalny hardcore.
Błądzenie po lesie i galop przez ileś hektarów pola na oślep, skręcanie wiecznie nie w tą stronę, totalnie nie myślenie i robienie stojaczka z drewna na kociołek i rozstawianie przez 20 minut jednego namiotu i to jak gromada nieporadnych dziewczynek = cali my.

A i tak było 3 miejsce. Ja permanentnie zajmuje 3 miejsce i to się nigdy nie zmieni.

niedziela, 21 października 2012

Wszyscy radośnie upadają.
Bycie nastolatkiem ssie.

Shinedown

Depresja pokoncertowa trwa.

Generalnie trochę obawiałam się jechać z gromadą studentów (ba już nawet nie studentów tylko ludzi mających obronę w tym roku) ale muszę przyznać, że jakoś nie czułam tej różnicy wieku między nami.
Na szczęście nie byli to ludzie, którzy na każdym kroku podkreślają jacy to są dorośli, a ze mnie jaka to gówniara. Nienawidzę tego. A szczególnie gdy są ledwo, ledwo starsi.
Ekipa świetna, z miejsca się zgraliśmy.
No a koncert był jednym z najlepszych na jakim byłam. Wokalista śpiewał dokładnie tak samo jak na płycie, zespół dawał z siebie wszystko, a tłum krzyczał, skakał i śpiewał jak opętany.
Ja chcę jeszcze raz!

Supporty sprawiły się całkiem nieźle, nagłośnienie dawało radę, a klub choć malutki nie sprawiał klaustrofobicznego wrażenia.

Nocowanie w poczekalni dworcowej, a potem jeżdżenie metrem tam i z powrotem żeby zabić czas zawsze spoko <3














na koncertach brzmią dużo lepiej niż na singlach. smutne.

chaos

To... dławi mnie. Wiesz... Wiesz czego się bałam. Zapomniałeś...? A może. Wmówiłeś sobie, że już nic, to nic, zgasłe, wypalone, puste, niewarte. Tak jak On. Obydwoje wmówiliście sobie, mi? Że nie było, że nie jest. Że głucho, że cicho. Że nie krzyczę. Że nie kręcę się w kółko. Że wszystko w porządku. Role skończone, maski zdjęte. Że się odnalazłam, że jestem, że będę, że Jutro. I wszyscy kłamiemy, z uśmiechami na twarzach i jest dobrze. Bo musi być dobrze. Przecież życie się toczy. Słońce świeci, a ja wciąż jestem. I nie usycham, nie uciekam, nie płacze. I nie rozpływam się w szumie liści.Wszystko jest dobrze. Jesteśmy niezniszczalni. Jesteśmy nietykalni. Jesteśmy? Wy jesteśmy i ja jestem. Różne orbity. Różne trajektorie. I nie ma już nic wspólnego. Żadnych przecięć w biegu. Rozlecieliśmy się w różne strony. W nieskończoność. A pomiędzy nami nic. Październikowa pajęczyna. Krucha, nietrwała. Którą zniszczą pierwsze przymrozki. Która wygląda lecz nie jest. Która leci z wiatrem. Bez woli. Bez celu. Zgodnie z kaprysem pierwszych podmuchów. Chaotycznie.
Chaotycznie. Bez końca. Na dno. A Wy nie widzicie. Że upadam, że krzyczę, że wiszę na czubkach palców, że potrzebuje. Was. Wsparcia. Ucieczki. Milczenia.

poniedziałek, 15 października 2012

trochę o wszystkim

Muszę nauczyć się niewychodzenia wieczorem, przesypiana nocy i wyłączania gadu gdy mnie nie ma. Zdecydowanie uczyni to moje życie prostszym.


Dzisiaj nabór zuchowy i jak to u mnie moja wrodzona nieśmiałość zadziałała w najmniej oczekiwanym momencie...

- A jak tam będą mali dresi i mnie wyśmieją?
- Kundzia oni mają 7 lat...
- No i co z tego!

czyli Kundzia panikująca przed drzwiami (bo 7 latki przecież nie gryzą tylko połykają w całości).



Grunt to dodatkowa matma w sali z religii, czyli przez edukacje seksualną i środki antykoncepcyjne jest więcej ciąż, a ja będę opętana, bo noszę yin yang i ''krzyżyk z kokardą'' (zawsze myślałam, że to krzyż ankh ale chyba się myliłam, no ale też zawsze myślałam, że symbol nieskończoności to symbol nieskończoności, a tu niespodzianka: nazywa się to ''wstążka przeplatana''
no i generalnie dziewczynki, które rysują jednorożce galopujące po tęczy czy inne tego typu przesłodkie rysunki są wcieleniem zła.
Kocham katolicyzm <3



- no ja po mojej szkole nie mogę robić nic.
- możesz.
- ?
- tylko pamiętaj, że nie lubię ogórków w cheeseburgerze

niedziela, 14 października 2012

nie odplątalnie


„Często najlepsze chwile w życiu to te kiedy nic nie robisz, tylko zastanawiasz się nad swoim istnieniem, kontemplujesz różne sprawy. I tak kiedy na przykład mówisz, że wszystko nie ma sensu, to nie może do końca nie mieć sensu, bo przecież jesteś świadom, że nie ma sensu, a Twoja świadomość braku sensu nadaje temu jakiś sens. Rozumiecie o co mi chodzi? Optymistyczny pesymizm.”
C. Bukowski


Miało nas to nie spotkać. Niedomówienia, milczenie, i nie nie to milczenie pomiędzy dwójką przyjaciół, którzy nie potrzebują słów, tylko to milczenie ciche, niedobre, brak obecności, i obecność niechciana, wymuszony śmiech, i mówienie tego co powiedzieć się powinno. Miało nie być tak. Miało być nie wypełniania ciszy, miało być bezsensownie, miało być z sensem, miało być zawsze, wczoraj i jutro, miało być głuchą nocą i najsłoneczniejszym dniem. Miało...

Obok, a jakby kilometry stąd. Im bliżej tym paradoksalnie dalej. Nie znamy się już, nie rozumiemy, nie ufamy.
Ufaliśmy? A może tylko mi się zdawało. A może to nie było tak. Może...

Nie rozumiem tej przepaści, nie rozumiem tego złudnego mostu między nami. Nie rozumiem dlaczego to to było tylko złudzenie, miraż, fatamorgana. 

I dlaczego pozornie dobrze jest tak źle.

Chyba, że raz w życiu jedna jedyna obietnica została zrealizowana. 
Ta najbardziej niechciana, ta najbardziej niepotrzebna, ta najbardziej zła.


Szkoda, że tak się potoczyło.




Szukam sensu, a nie znajduje nic. Nie rozumiem. 


''Stopień przewidziany jest dla młodzieży poszukującej swej drogi życiowej. Harcerz Orli / Harcerka Orla kieruje się w życiu Prawem Harcerskim. Odkrywa świat swoich
zainteresowań, realizuje swoje plany życiowe, dąży w nich do doskonałości. Cechuje go hart ducha i silna wola. Umie samodzielnie myśleć, pogłębia swoją wiedzę. Dostrzega
problemy i potrzeby społeczne. Pełni służbę, nie opuści nikogo w potrzebie.''

''Czuje się odpowiedzialny za siebie, stara się kształtować swoje życie - wie kim chciałby zostać, jakich chciałby mieć przyjaciół, żonę, męża, na jakich ludzi
chciałby wychować swoje dzieci.''


Dzień dobry. Nigdy nie otworze HO.

Bo nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem.

Mając dwa tygodnie do przekroczenia tej magicznej granicy 18 lat nie wiem nawet kim jestem, nie mówiąc już nawet o tym kim chce być.
Kiedyś myślałam, że w tym wieku będę już prawie w pełni ukształtowana.
Że będę wiedzieć czego chce. 
A nie wiem nic i gubię się w tym czego w swoim charakterze powinnam się pozbyć.


I nie obchodzi mnie, nie obchodzi, nie obchodzi, nie obchodzi, nie obchodzi nic.
Tylko to, tylko to, tylko to w czym zawarłam wszystko.
Dziecinny obrazek z różowymi serduszkami i uśmiechem w centrum.
A po za tym, poza Nim, nie liczy się nic.

sobota, 13 października 2012

''A czymże jest cel wędrownika? Osiągnięciem szczęścia.''

idę sobie strzelić w łeb. come on babe i tak przegrywam swoje życie.

mrzonki, głupstewka, kamyczki na drodze.


czwartek, 11 października 2012

''Smutno''

Szumią chmury, szumią drzewa,
Jesień i jesieni cicha wrzawa,
Niby sen pożółkła już trawa,
Na przedmieściu dziś wieczorem jest zabawa
Ona zjawi się tam!
Będzie tańczyć, słońce moje
Z nowym swym wybranym!
A mnie w głowie będzie się kręciło!
A mnie w piersiach mocno będzie biło!

Gdybym mógł,
Gdybym tak mógł
Wydrzeć sobie serce
I odrzucić serce
I być bez serca,
Byłoby mi lepiej,
Dużo lepiej,
Byłoby najlepiej,
Chociaż nie wiem, nie wiem, nie wiem...
Smutno! Smutno! Smutno!
Smutno! Smutno! Smutno!

Szumią chmury, szumią drzewa,
Jesień i w jesiennej cichej wrzawie
Cienie lamp kołyszą się w trawie,
Na przedmieściu jest już dawno po zabawie.
Ciągle w oczach mam,
Jak tańczyła, słońce moje,
Patrząc tylko na niego!
I wciąż w głowie wszystko mi się kręci!
I wciąż duszno, boli coraz więcej!



jak nie chodzić po górach

Dzieci chodników, asfaltów i miast. Bez kondycji na poziomie choćby minimalnym.
I nieważne ile razy, ilu ludzi powtórzy: buty za kostkę. Przecież i tak każdy wie lepiej.
A skarpetki frote czy impregnat do butów to jakieś zjawiska z kosmosu.
I może jestem malkontentem albo idiotką ale na hasło ''po co komu kompas przy chodzeniu po górach'' miałam ochotę jęczeć albo krzyczeć. Marudzić w każdym razie dość głośno.
No i oczywiście męscy ''męszczyźni'', czyli dziewczyny idące 10 km z buta, a faceci jadący autobusem. Nice.

Tak wiem marudzę.
I generalnie wycieczka i tak była świetna tyle tylko, że było tyle elementów, które mnie irytowały, że arrrrr!


Spanie przy zapalonym świetle ''bo się nastraszyłyśmy historiami o duchach i się gitara sama z siebie przewróciła'' zawsze spoko. Grunt to dorosłe maturzystki ;)


No i dowiedzieć się, że nie żyje i zmartwychwstałam jest bezcenne.



środa, 10 października 2012

po wycieczkowo

'' Jesienią góry są najszczersze.
Żurawim kluczem otwierają drzwi.
Jesienią smutne piszę wiersze.
Smutne piosenki śpiewam ci.''
Ucieczka udana. Nie licząc dziewczyn w trampeczkach, które ''umierały'' na pierwszym podejściu.
Cóż z tego, że się zgubiliśmy i byliśmy poza mapą (nie mam zielonego pojęcia co to była za mapa ale obejmowała straaaasznie mały obszar). Szliśmy bardzo często poza szlakiem, a jak już trafialiśmy na jakikolwiek to był to szlak niebieski, który się w połowie magicznie urywa i znika. 
No ale generalnie dzięki temu, że choć trochę znam Beskidy, licznym telefonom po znajomych i napotkanemu góralowi udało nam się zejść do Milówki.
Gratuluje tym wszystkim, którzy przez 7 godzin chodzili po górach w botkach, adidasach i trampkach.
I gratuluje laskom, które marudziły, wydzwaniały po rodzicach ''bo to w ogóle droga nie jest! tylko jakieś bagno!'' no bo przecież generalnie szlaki górskie powinny być asfaltowe i z poręczami, a najlepiej z windą. Drogę, która przeciętnie zajmuje przeciętnemu(!!) piechurowi jakieś 30 min. myśmy pokonali w zaledwie w półtorej godziny. Potem (gdy się zgubiliśmy) tempo się poprawiło ale i tak bez komentarza.

Pierwszy raz w życiu jadłam jagody w październiku. 

Nie będę się teraz bawiła w górnolotne frazesy i głębokie teksty o górach jesienią, wędrówce i pokonywaniu wewnętrznego lenia, bo generalnie po 4 godzinach snu nie jestem do tego zdolna, a czeka mnie jeszcze randka z angielskim, więc zostawię to na później. Lub na nigdy.
Każdy kto miał możliwość podziwiać góry jesienią w blasku słońca wie co wczoraj mi w duszy grało.

Więc dobranoc, czuwaj i z błękitnym niebem. 


















wtorek, 9 października 2012

wycieczkowo

Spakowana (jak to ja) jakbym jechała na miesiąc w głuchą dzicz ale do tego już się chyba wszyscy przyzwyczaili. Plecak do którego spakowałaby się przeciętna rodzina wypchany po brzegi, a przecież ja nic tam nie mam! Nie no przesadzam, plecak ma mniej więcej 20l więc szału nie ma.
Oczywiście z moim jakże optymistycznym nastawieniem stwierdziłam, że będzie gradobicie, burza śnieżna, trzęsienie ziemi  i żaby lecące z nieba więc 80% mojego plecaka zajmuje apteczka wypchana do granic możliwości.
Oczywiście zakładając z góry, że moja klasa jest bandą... ludzi nie potrafiących ubrać się w góry mam też zapasowy polar i zapasowe skarpetki.
Przezorny zawsze ubezpieczony, pewnie mi się nic nie przyda.

Goha i Wiki oczywiście przygotowania jakby w Węgierskiej Górce nigdy sklepu i ognia nie widzieli więc mam miłą perspektywa wżerania jakiś 20 bułek i 2 litrów własnoręcznie ugotowanej przez nas zupy ogórkowej. Plus oczywiście żelazna racja słodyczy i (tadam) sucharków i kostek rosołowych. (Nie wiem po co nam to ale ewentualnie gdy się zgubimy w lesie i przez tydzień nie będziemy miały co jeść to sobie wodzionke ugotujemy)

Zapowiada się absolutnie szałowo. Szczególnie, że nasza magiczna trójca zamierza być jedynymi niepijącymi więc standardowo robimy za klasowe nie wiadomo co.
Cóż. Wiki bierze gitarę więc po co nam alkohol. I tak nam będzie odwalać.


Pozdrawiam i ściskam ciepło. Do zobaczenia wkrótce (jeśli przeżyje)
Czuwaj i z błękitnym niebem.

niedziela, 7 października 2012

o wszystkim i nic.

Szaleje. Zanurzam się w muzyce i po raz pierwszy od dawna jest mi dobrze.
A myślami już jestem w Beskidach :) Gór! Gór i gitary!

''I tear my heart open, I sew myself shut
My weakness is that I care too much
And my scars remind me that the past is real
I tear my heart open just to feel

Drunk and I'm feeling down
And I just wanna be alone
I'm pissed cause you came around
Why don't you just go home
Cause you channel all your pain
And I can't help you fix yourself
 You're making me insane''


Waga w dół, a po raz pierwszy nie jest mi z tym dobrze.
Ok. Wy nie jecie to ja też. Proste.

Konspekcie napisz się sam!

Październik mija, a ja dalej nie wiem kim chce być, co chce w życiu osiągnąć, do czego chce dążyć.
Przeraża mnie to.

Przeraża mnie to równie mocno jak pytanie: kim jestem.

Bo to co w życiu osiągnęłam nie zapełniło by kartki wielkości chusteczki do nosa i nie zanosi
się by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić.



Tłumienie wszystkiego w sobie nie jest dobre. Bo w końcu człowiek nie wytrzymuje... presji. Nienawidzi noszenia każdego dnia narzuconej samemu sobie maski.
A serce nie lubi być schowane do kieszeni. Bo w końcu kamienieje.

Dobranoc.

friend... ?

Umarłam.


Słyszeliście kiedyś o Friend zone?  
Jest to: ''stan, w którym kobieta widzi w mężczyźnie tylko "przyjaciela" i nie chce związać się z nim, mimo że go lubi. Tak zwana "strefa przyjaciół". W skrócie: kobieta nie widzi w mężczyźnie osoby, z którą chciałaby uprawiać seks alby być w poważnym związku.''

Znalazłam stronę na której jakiś inteligęt  proponuje poradnik za jedyne (tamdaradam) 19 zł (!) traktujący o tym jak ''uciec z tej pułapki''.

Generalnie skoro ktoś jest na tyle... mało inteligentny by kupić takowy poradnik to nigdy niczyim przyjacielem nie był, bo do tego trzeba choć odrobiny rozumu i ma szanse na stworzenie
''poważnego związku'' mniej więcej takie jak ja no to by w szafie trzymać słonia w trampkach. 

Głupota ludzka nie zna granic.

Chyba, że to ja jestem na tyle kosmitką by słowo ''przyjaźń'' pojmować inaczej niż ''pantoflarz, który pociesza ale za brzydki do seksu'', a tak mniej więcej z tego całego friend zone wynika.

sobota, 6 października 2012

niewybaczalne

''Never be
Never see
Won't see what might have been
What I've felt
 What I've known''

Czasami nienawidzę tego, że się przejmuje.
 Tracę grunt pod nogami nie mogąc nic zrobić.
Zabija mnie to coraz bardziej..

''Make it stop.
 Let this end,''
          !

Przestańcie. Skończcie z tym. Do niczego to nie prowadzi.
Łańcuch złamanych serc. Łańcuch serc zdeptanych i porzuconych.
Tak się nie robi. Tak nie można. Przestań. Skończ.



Wypaliłam się. Zgasłam. Za mgnienie oka nie zostanie nawet ślad.




“Serce Roześmiane” Charles Bukowski

twoje życie należy do ciebie
nie daj go sobie wtłoczyć w ramy nędznego poddania.
czuwaj.
zawsze jest wyjście.
gdzieś musi być światło.
niekoniecznie dużo ale
wystarczy by rozproszyć mrok.
czuwaj.
bogowie dadzą ci możliwości.
poznaj je.
skorzystaj z nich.
nie, nie pokonasz od razu śmierci
ale możesz dać jej łupnia w życiu, czasami.
a im częściej dasz sobie z tym radę,
tym bardziej rozproszysz mroki.
twoje życie należy do ciebie.
pamiętaj o tym, póki jeszcze je masz.
jesteś cudem.
bogowie tylko czekają by zacząć się zachwycać
tobą.

piątek, 5 października 2012

oh love

''Talk myself out of feeling
Talk my way out of control
Talk myself out of falling in love
 Far in love with you''


Mów ze mną, mów do mnie, mów o mnie, po prostu mów. Nie milcz.

Wykorzystałam swój limit lotów w dół i teraz nadszedł mój czas by łapać.
Tym trudniejsze, że wcale nie chcą być złapane.
W tym problem, że rozkochały się w locie w dół.
Nie jestem nim. Nie potrafię powiedzieć tego co powinno być powiedziane.
Nie potrafię zatrzymać, powstrzymać złapać.
Nie potrafię być cierpliwa.
Nie potrafię się nie przejmować, nie żyć tym.
Kusi mnie by samej skoczyć, bo co jeszcze może nas spotkać?


Każdego dnia postanawiam, że będzie dobrze i każdego wieczoru kładę się z myślą, że nie było.
Ja jedna?
Nie znam ludzi bezustannie szczęśliwych, osiągających wszystko i dotrzymujących
obietnic.


Tak łatwo się znika.



Chcesz recepty na proste życie?
Nie kochaj.



środa, 3 października 2012

Źle. Źle. Źle.
I motywacji brak.
I przyjaciele też gdzieś znikają.
I wszystko bez sensu.
Potrzebuje się zatrzymać. I uciec.
Na szczęście za tydzień Beskidy. Może choć trochę podładuje baterie.

Jesień to zły czas.

wtorek, 2 października 2012

.

Karkołomny lot. Do utraty tchu. Do łez w kącikach oczu. Do krzyku. Przerażenia? Zachwytu. Do zatracenia. Do rozkoszy. Do utraty. Siebie? W źrenicach okrytych cieniem rzęs.

''You make me wanna die
I'll never be good enough
You make me wanna die
And everything you love
will burn up in the light
Every time I look inside your eyes
(I'm burning in the light)
 You make me wanna die''



Weź wszystko co posiadam. I tak nie mam już nic do stracenia.


Charles Bukowski NIKT TYLKO TY


nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam.
raz po raz będziesz lądował
w prawie niemożliwych
sytuacjach.
tamci raz po raz będą próbowali
podstępem, ukradkiem i
siłą
zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł
w sobie.

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało,
całkiem niewiele
ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz.
po prostu ich obserwuj.
słuchaj co mówią.
tym właśnie chcesz być?
istotą bez umysłu i serca?
chcesz jeszcze przed śmiercią
zaznać śmierci?

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
a wart jesteś uratowania.
niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie
ale jeśli w ogóle coś warto wygrać
to właśnie ją.

pomyśl o tym.
pomyśl, jak siebie uratować.
siebie z ducha.
siebie z brzucha.
śpiewającego, magicznego
pięknego siebie.
uratuj go.
nie wstępuj do klubu martwych duchem.

pielęgnuj siebie
z humorem i gracją
a w końcu
jeżeli zajdzie potrzeba
rzuć własne życie na szalę
i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o
cenę.

tylko ty sam możesz się
uratować

zrób to! zrób!

a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym
mówię.

poniedziałek, 1 października 2012

...,...

Czekając na śmierć rozpaczliwie czepiamy się życia. Jak pijak ostatnią szklankę wódki. Rozpaczliwie. Ściska. W pustych miastach, pełnych ludzi w domach. Ukrytych przed samym sobą. Pragnąc. Cichych kroków na schodach. Miłość. Wypala. Poezja zabija uczucie. Skuteczniej niż sztylet.


Pusta. Zgasła. Strzępki w wieczornym powietrzu.


Nie rozumiem. Nie chce zrozumieć. Czemu teraz?
Digarta nie podam. Anonimie chcesz to się zgłoś osobiście. Na razie to jest tylko coś mojego, coś anonimowego co się dopiero wykluwa. Dostęp tylko dla wybranych.

Wszystko czego się bałam zwala mi się na raz na głowę. Nie może być trochę źle. Nie, po co. Musi być od razu koszmarnie.
Jestem totalnie rozstrojona. Dobranoc.

Trolololo. Śpiewam, tańczę i podskakuje, bo założyłam profil na digarcie i moja kiepska poezja się tam podoba. Może koniec z pisaniem do szuflady?


''Mi się to podoba!''
Nie rozumiem, a może nie chce zrozumieć, co ludzie widzą, co ludzie kochają w 15 kg niedowagi i wszystkich żebrach na wierzchu. Po co się katować? Po co się zabijać?
A generalnie wszystko przez tą głupotę zwaną miłością.